Mjuzik

środa, 16 lipca 2014

Rozdz. 13 cz2

Tak, wiem jak się cieszycie....

Plan był taki. Kagari biegnie na przód i wysyła falę mocy, która wytłucze część wilków. Za nią pozostałe oddziały miały się zmieniać w kotołaki i dołączyć do bitwy. Były też plany dla poszczególnych oddziałów, ale Shun i Kagari ich nie znali. Chłopak miał być w grupie, która zaatakuje tyły. Po prostu.
Z górki widział pole bitwy. Zobaczył dwa plemiona, które toczyły odwieczną walkę. To mogła być ostateczna potyczka. Nikt tego nie wiedział.
Jedna osoba zaczęła biec. Kagari w biegu zmieniła formę i nagle zahamowała. Rozległ się ryk i od niej, na wroga, rosła niewidzialna fala, która podrywała do góry kamienie, trawę i całe płaty ziemi. Przeciwnicy zaczęli się cofać lecz i tak rozniosła ich w pył. Wyglądało na to, że siły się wyrównały, jednak nie zapominajmy o oddziale Shun'a. Pozostali wyruszyli do walki.
- Generale! Dali znak!
- Ruszamy!
Shun - kot przytaknął i zaczął zbiegać wraz z grupą z pagórka otoczonego lasem. Było ich sporo. Tak ze 40. Wilki odwróciły się z przerażeniem w oczach.
Pośrodku pola walczyli wodzowie. Oni chyba uprawiali MMA! Tyle, że mieli pazury i zęby. Wójt słabł. miał już swoje lata. W pewnej chwili, wilk tak go uderzył, że upadł bez czucia. Podbiegła do niego Kagari. On powiedział tylko:
- Walcz.
I umarł. Zamknęła mu powieki i podniosła się, porażając wilka wzrokiem.
- Nigdy, nikt za nas ci tego nie wybaczy! - krzyknęła i rzuciła się na niego.
Byli tak szybcy, że nie można było nadążyć wzrokiem. Krew latała na wszystkie strony, mimo braku skrzydeł. Wilk pchnął Kagari i ta upadła na ziemię. Ledwo się podnosząc, jęknęła, kiedy przeniosła ciężar na prawą nogę. Złamana. Gdyby nie to, że była w tej formie, nie mogłaby już walczyć. Starała się nią tylko podpierać, a wszystko zwalić na lewą.
Shun pokonując swojego przeciwnika, zerknął w stronę środka pola bitwy. Gdy zobaczył, jak Kagari utyka, popędził w tamta stronę. Kiedy wilk chciał się na nią rzucić, ten go odepchnął i rzucił na kamień. Zastękał i stracił przytomność.
- Dzięki - powiedziała.
- Tylko się odpłacam - rzekł
Kagari sobie coś przypomniała.
"Dziewczyna niosła własnie puste wiaderko po paszy, kiedy nagle usłyszała szybki cwał konia. Gdy się obróciła, zobaczyła rozpędzonego zwierzaka z niepanującym nad nim jeźdźcem. Szybko się odsunęła, bo by ją potrącił. Popatrzyła za nim i dopadła konia bez siodła. Jednym, płynnym ruchem wskoczyła na niego i popędziła. Trudno było dogonić rozpędzonego wierzchowca, ale dała radę. Krzyknęła:
- Spróbuj zaciągnąć uzdy!
- To nic nie daje! – odkrzyknął
"Kuso*, muszę go wyprzedzić" pomyślała i tak tez zrobiła. Umiejętnie zatrzymała swojego konia. W ten sposób, przestraszony zwierz musiał zahamować. Stanął na tylnych kopytach i zrzucił chłopaka.
- Nic ci nie jest? - spytała"
Lekko się uśmiechnęła.

A żryjcie XD

niedziela, 18 maja 2014

Rozdz. 13

Rano znowu byli w domu. Już jutro miała sie odbyć bitwa, jednak oni nic sobie nie robili z tego powodu. Śmiali się, gadali i tarzali po podłodze. W końcu, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
Otworzyły się i stanęła w nich mama Shun'a.
- Słuchajcie... o 12 będzie w salonie zebranie dotyczące bitwy. Dobrze by było, gdybyście sie pojawili...
- Okej...
I wyszła. Zapadła cisza. Wiedzieli, że kiedys będą musieli wyjść. Kagari przykryła się kołdrą i udawała, że śpi, a Shun podszedł do okna, gdzie było można zobaczyć w oddali Polanę Krwi. Westchnął. Nie miał ochoty o tym myśleć, więc zasłonił roletę. Włączył telewizor, konsolę i grał w Need For Speed: Underground.
- - -
Oboje odkryli, że mają lęk przed schodami. Dobrze im było we dwójkę, więc po co mieli wychodzić? Równie dobrze mogliby pójść nad jezioro lub do lasu...
- No! Nareszcie! - zawołał tata Kagari - Moja córeczka!
- Nie dotykaj mnie tato - powiedziała waląc go z liścia, bo chciał uchylić jej dekolt.
Wszyscy się na nią patrzyli, a ona spuściła wzrok i złapała Shun'a za ramię.
Zaczęli zebranie od omówienia taktyki. Shun spoglądał na Kagari, a ona ciągle wpatrywała się w swoje dłonie, oparte na kolanach.
-... proponuję jednak, żeby Kisigari nie brała udziału w bitwie...
- ale panie Kushi, to po co ją niby ściągaliśmy?
- No właśnie, po co? Jeśli stanie po stronie wroga, to będzie wasza wina...
- Prze pana! Moja córka nie odwróci się przeciwko swojej wiosce!
Kagari trzęsła się ze złości.
- A skąd pani wie? Zabiła posłańców!
- Była w szoku! Proszę, wróćmy do tematu!
- O, teraz próbujesz pani unikać odpowiedzi...?!
- Nie, po prostu tracimy czas na bzdety...
- Nie przerywaj mi suko!
Po sekundzie pojawiła się przy nim Kagari, trzymając go za bluzkę, stojąc na niziutkim stoliku. Starzec zbledniał i zalał go pot. Przez przypadek, dziewczyna przewróciła kubek z herbatą, która rozlała sie po stole i kapała na podłogę.
- Jak śmiesz obrażać moją mamę?
- W-w-widzicie?! Miałem ra...
Przyblizyła go do swojej twarzy.
- Powiedz cos jeszcze na ten temat, to ci osobiście pourywam wszystkie członki i wydłubię oczy. Zrozumiano? - powiedziała do niego szeptem, ale i tak wszyscy usłyszeli. Gdy wróciła na miejsce, Shun na nią spojrzał i zobaczył, że znowu miała czerwone oczy.
"- Kagari?
- Słucham?
- Mogę ci zadać osobiste pytanie?
- Jasne, wal.
- Dlaczego ty właściwie reagujesz.... no, tak jak reagujesz, na to co cię wkurzy? Wynik eksperymentu?
- Próbowali mi wstrzyknąć komórki wilka, bym się w niego zmieniła. Moja krew zmiennokształtnego zareagowała tak, że podnosi mi adrenalinę do maximum i... widziałeś..."
Westchnął i w napięciu kontynuowali zebranie.

Przepraszam, Gomene(jap.), I'm sorry, Pardon(hiszp), iiii... nie umiem w innych językach! Weny nie miałam i w ogóle... postaram sie jakoś dokończyć to opo TT.TT

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 12

Nadszedł wieczór. Shun rozłożył dodatkową pościel na podłodze. zgasił światło i przykrył sie kołdrą. Oddał jej łóżko, w końcu był dżentelmenem. Po jakichś 30 min usłyszał głos:
- Shun, śpisz?
- Nie.
- A masz tam jeszcze miejsce?
- M-mam, a co?
- Pozwolisz? Nie mogę zasnąć.
- T-tak, jasne.
Kagari zeszła z łóżka i wcisnęła sie obok Shun'a na podłodze.
- Słuchaj... czemu nie możesz zasnąć?
- Bo... boję się...
- Kogo? Czego?
- siebie. Tracę kontrolę, kiedy tylko coś mi nie przypasuje - powiedziała i na niego spojrzała. Co prawda, było ciemno, ale zauważył, że znowu miała brązowe oczy.
- Nie bój się. Ja tu jestem.
Przysunął sie i ją przytulił. Nie protestowała, tylko oparła swoje czoło o klatkę chłopaka. Oboje zasnęli w tej pozycji.
~*~*~
Drzwi otworzyły się. Mama zobaczyła przytulających się Shun'a i Kisigari. Lekko się uśmiechnęła.
~*~*~
Nazajutrz obudził sie sam pod kołdrą. Kagari teraz juz w innej koszuli (grzebała mi w szafie, jasne!) grała na PS3.
- Dzień Dobry graczu.
- Dzień Dobry śpiochu - odpowiedziała z uśmiechem.
- Jak tam wynik?
- Najwyższy tytuł.
- Woo, szacun - powiedział z przepychem.
Zjedli śniadanie, tylko tym razem były to tosty.
- Chyba nie masz zamiaru cały dzień grać?
- Mamy jeszcze 2 dni do bitwy, wyluzuj...
- Nie o to mi chodzi. Może byśmy tak... wyszli na dwór?
- Na dwór? Hmn. W sumie, czemu nie? A gdzie?
- Hmn. Dobre pytanie... mam pomysł! Ja coś przygotuję, a ty...
-... wyjdę oknem i pójdę za tobą, tak? - dokończyła
- T-tak.
- Oke.
- - -
- Otwórz oczy!
Kagari znajdowała sie w jaskini, w której było mnóstwo świeczek i pośrodku leżał dywan lub coś w rodzaju koca.
- Woo... pięknie tu - powiedziała.
- Ściemnia się, więc prześpimy się pod gwiazdami.
- Jest dopiero 17, a sie ściemnia. Ten las mnie nadal zaskakuje...
- Pocky? Czekoladowe...
- Mmm... Chętnie - mruknęła z uśmiechem.
- - -
Leżeli przy wejściu do jaskini, zawinięci w koce. Kagari podniosła się do siadu i powiedziała:
- Dziękuję, było wspaniale.
- Ależ nie ma za co. Lepsze to od siedzenia w pokoju - powiedział również się podnosząc.
Nastała cisza. Nie wiadomo jak i kiedy, złączyli usta w namiętnym pocałunku. Trwali tak przez dobre kilka minut, potem znowu leżeli.
- wiesz? Muszę ci coś powiedzieć. To nie będzie zbyt dobra wiadomość. - mówił - Po wakacjach jadę na studia informatyczne i ... zamieszkam w internacie...
- Och. z jednej strony gratulacje, a z drugiej... będzie mi ciebie brakować...
- A może pojedziesz ze mną? Są jeszcze wolne miejsca na uczelni! - zaproponował
- Hmn, mówisz? Pomyślę...
I tak przytuleni zasnęli pod gwiazdami.

------------------------------
O to Shun:

No i potwierdzone. Nie mam talentu do rysowania facetów. Koniec krobga.
Czy któreś z was coś wyczuwa?
Pocky --> http://en.wikipedia.org/wiki/Pocky

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 11

To była Kagari! Jak w morde strzelił!
Zaczęła jęczeć, wiercić się i krzyczeć. Nie mógł zrobić nic innego, jak ją obudzić. Ledwo jej dotknął, ona szybko otworzyła oczy, chwyciła najbliższy długopis i wstała, przykładając końcówkę do pisania do gardła Shun'a, a nos zetknęła z jego nosem. Nadal miała czerwone tęczówki, ale i tak zaskoczona, ze spokojem odsunęła się od niego.
- A jednak przyszłaś! - powiedział Shun, zakładając ręce
- Przymknij się. Przyszłam tylko po to, by pozabijać wilki na bitwie. - odpowiedziała obrażona - Najchętniej to bym jakiegoś potorturowała, np. pochlastała nożykiem, albo biłabym go metalowym prętem...
Shun tylko się wzdrygnął, otworzył szafę i wyciągną jedną koszulę, T-shirt i spodnie.
- Proponuje tak. Zapewne nie chcesz się widzieć z innymi homo sapiens, więc ja pójdę się teraz umyć, a ty zdejmiesz te brudne, obryzgane krwią ciuchy i przebierzesz się tutaj - rzekł rzucając jej koszulę.
- Ok, niech ci będzie.
Bał się zostawiać ją samą, ale musiał. Zszedł na dół i zastał mamę w kuchni.
- Oo, jak dobrze, że już wstałeś. Śniadanie gotowe.
- Wiesz? Nie zgadniesz, kto w nocy wykorzystał to, że miałem otwarte okno, wszedł do mojego pokoju i jest teraz na górze, przebierając się w moją koszulę...
- Kto?!
- Kagari.
- CO?!
- Uspokój się, mamo. Ona mnie nie skrzywdzi. Na razie radzę jej nie denerwować i zostawić ją w spokoju. Kiedy będzie trzeba, wyjdzie.
- N... no dobrze. T-to zanieś jej twoją porcję kanapek, ja ci z-zaraz dorobię - poleciła.
Wziął tacę i poszedł na górę. Zapukał.
- Przebrałaś się już?
- N-nie! Jeszcze nie!
- Kładę ci śniadanie pod drzwiami, ja za parę minut wrócę.
- Oke...
Poszedł do łazienki, ale tylko zmienił ubranie, nie chciało mu się bowiem odkręcać wody. Gdyby był turniej w lenistwie, zajął by 1 miejsce.
Zabrał kanapki z kuchni i poszedł do pokoju. Zauważył, że taca zniknęła sprzed drzwi. Zapukał, po czy usłyszał "PROSZĘ! i wszedł. Zobaczył Kagari w koszuli, z tacą do połowy opróżnioną, grała na konsoli, którą wczoraj w końcu przywieźli z poprzedniego domu. Koło ust miała jeszcze okruszki. Wracając do gry, grała w Tekken'a 5 z włączoną bryzgającą krwią. No kto by się spodziewał...
Szybko spojrzała, jak Shun siada obok niej. Co trochę pochłaniała kolejne gryzy kanapek. W każdym razie, albo miała talent, albo już grała w tę grę. Szło jej lepiej niż dobrze.
- Fajna ta gra. Gdybym miała konsolę, to bym w nią grała cały czas - powiedziała i wrzuciła sobie do ust ostatni kęs.
Okey. Jednak ma talent...

Soorka, ale juz przy następnym rozdziale będzie Shun, on juz jest, tylko zdjęcia nie mam ^^
A tak by the way, jak sie podoba muzyka?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdz. 10

Miło, że otaczają mnie psychopaci ^^

- Jak to "uciekła"? Trzeba ją znaleźć!
- Pobiegła w kierunku gór! - krzyknął Shun, kiedy mama go bandażowała.
- CO?!
- No, co "CO"?
- Może być wszędzie! Mogła uciec za góry! A poza tym, TAM SĄ JESZCZE WILKI! - krzyczała mama Kagari
- Spokojnie kochanie, znajdziemy ją. O jej bezpieczeństwo się nie martw. Da sobie radę... - uspokajał ją ojciec dziewczyny
- Wysłałem wczoraj w góry dwóch zwiadowców. - wtrącił wójt - Niestety... jeszcze nie wrócili... Wysłać kolejnych?
- Ja pójdę - powiedział Shun
- Oooo nie, dziecko. Ty tu zostajesz. - zabroniła mu mama - Prawie cię zabiła!
- Ale... nie masz racji! To w mojej OBRONIE "oszalała. Ja... mamo... ja ją kocham i... to przeze mnie teraz jej tu nie ma. Chcę to naprawić!
Jego rodzicielka popatrzyła na wszystkich z otwartymi ze zdziwienia ustami.
- Okeeey... Niech ci będzie... Ale uważaj na siebie!
- Dziękuję mamusiu. - Przytulił ją z uśmiechem. - To kiedy wyruszamy?
- Panie wójcie! List do pana! Od wilków!
- Daj. - Zaczął czytać. - "Panie wójcie. Wasza "pantera" wybiła całą nasza wioskę. Nie puścimy wam tego. Przygotujcie się na bitwę na Polanie Krwi we wtorek o 16. Będziemy walczyć do ostatniego wilka. Wódz wilków."
- No... to teraz musimy po nią iść - powiedział Shun.
- - -
- Wywąchasz ją, Shun?
Beżowa pantera pokiwała głową. Szli dalej w głąb czerwonych gór. Shun zasyczał. Znalazł ją.
Biegli szybko, aż natrafili na jaskinię. Pantera z powrotem zamieniła się w człowieka. Na skałach, mimo iz były czerwone, widać było dwie plamy krwi. Rozpryskiwały się na zewnątrz. W głębi jaskini zauważyli białą plamę. To chyba była...
- Kagari! - krzyknął Shun
- Sio stąd... - rzuciła szybko.
- Kisigari, chcemy cię tylko zabrać do domu - powiedział wójt.
- Na terapie psychiczną, tak? Masz szczęście, że jest z tobą Shun, inaczej skończyłbyś jak tamci dwaj. Jedna fala mocy i już ich nie było...
Chłopak spojrzał na kałuże krwi i przełknął ślinę.
- Kagari, proszę, chodź z nami. Jesteś nam potrzebna.
- Do czego?!
- Wilki chcą walki. Staramy się zebrać wszystkie siły... - powiedział Shun. Nie był pewien, czy mógł to wyjawić.
- Idźcie sobie...
- Kagari...
- SPIE**ALAĆ MI STĄD! - wrzasnęła
Odsunęli się i niepewnie odbiegli.
- Mówi się trudno. Nie smuć się Shun - powiedział wójt nadal zszokowany.
- Może ma pan rację...
- - -
Nazajutrz obudził się rano. Patrzy, otwarte okno. Wstał, żeby zamknąć i potknął się... o kapcie. Kiedy przekręcił klamkę w ramie, coś poczuł. Jakiś znajomy zapach. Odwrócił się i nie mógł uwierzyć własnym oczom! Na podłodze ktoć leżał! Była odwrócona tyłem, ale wszędzie mógł rozpoznać te włosy...

Buahahahaha... jestem podła ^^

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdz. 9

UUUU podjarka, jak ja lubie te tematy ^^

Shun obudził się na stole. W pokoju panował półmrok. Kamienne ściany rozświetlały tylko pochodnie przy wejściu i przy metalowym meblu, na którym leżał. Obok zobaczył probówki i książki. Ich tytuły sugerowały alchemię. Dwa z nich były dość czytelne: "Anatomia Zmiennokształtnych" i "Eksperymenty. Dziennik Dr. Brows'a". Chłopak spróbował podnieść ręce. Bez skutku. Był przykuty.
Z wejścia dobiegał znajomy głos:
- Puszczaj mnie wilcza szmato!
Ten głos mógł nalezeć tylko do jednej osoby. Kagari. Po chwili zobaczył dwudziesto-paro letniego mężczyznę w kitlu, a za nim szło dwóch mięśniaków, trzymających wyrywającą się dziewczynę. Kiedy go zobaczyła, minę miała taką, jakby zobaczyła ducha. Oczy szeroko otwarte ze zmniejszonymi źrenicami. Blisko było jej do szaleństwa.
- Zrób mu cos Brows to pożałujesz!
- Ach spokojnie. Głównie to na tobie chcę przeprowadzić eksperyment potwierdzający poprzedni. Zobaczymy, jak zareagujesz na to.
Mięśniacy stanęli na przeciwko stołu, a Brows przeszedł za stół i sięgnął po strzykawkę z Bóg wie jaką chemią... Shun poczuł, jak igła wbija mu się w skórę.
- NIE!! - wrzeszczała - Debilu *PIIIP* Idioto *PIIIP... - Innymi słowy, obrzucała go wyzwiskami, aż w końcu... jakby wiatr w jaskini. Biło od niej światło zmieszane ze szkarłatem. Brows został przyparty do ściany, a strzykawka spadła na podłogę, rozlewając zielonkawy płyn. Kagari wyrwała się z uwięzi i chwyciła nóz bardzo podobny do tego, którego używają szefowie kuchni. Poderżnęła mięśniakom gardła. Podeszła powoli do stołu i powiedziała roboczym głosem:
- Eksperyment zakończył się fiaskiem.
Łańcuchy pękły, a Shun był wolny. Co dziwniejsze, nie ruszyła palcem o milimetr. Spojrzał na jej twarz. Była cała w strużkach szkarłatnego płynu. Oczy miała przekrwione z czerwonymi (nie brązowymi jak dotąd) tęczówkami. Była potargana, a grzywka zasłaniała jej prawe oko. Podeszła do naukowca i ćwiartując go, krzyczała:
- Giń! GIŃ! ZDYCHAJ!... - I inne tego typu. - To kara za to co mi zrobiłeś i co usiłowałeś zrobić JEMU.
Kiedy skończyła, ruszyła w kierunku wyjścia. Shun dla bezpieczeństwa, schował się pod stołem. Słyszał coś, co najbardziej go raniło. Krzyki. Mnóstwo krzyków. Kobiet, dzieci, mężczyzn. I cięcia. Dźwięk rozlewanej krwi. Cisza. Szyderczy śmiech psychopatycznej dziewczyny niósł sie po całej okolicy i przepełniał każdego grozą. Nagle jednak usłyszał płacz i krzyk. Stuknięcia uciekających stóp. Uciekały w kierunku głębi gór.
- - -
Shun wstał spod stołu cały czas się trzęsąc. Bał się wyjśc na zewnątrz. Nie... Bał się tego, co tam ujrzy. Powoli wychodził na światło. Oczy, kiedy się przyzwyczaiły, od razu ze strachu się zamknęły. Otworzył jedno, potem drugie. Wydał zduszony krzyk, a w oczach stanęły mu łzy. Mnóstwo ciał w kałużach krwi. Pojedyncze kończyny leżały gdzieniegdzie. Zobaczył czerwone ślady stóp, kierujące się ku górom. Nagle pełen rozpaczy krzyk wypełnił całą okolicę. Shun powiedział szeptem:
- Kagari...


Jeszcze nigdy mi się tak dobrze nie pisało! No, może przy tej romantycznej scenie nad jeziorkiem. Ja to jestem dziwna... Lubie romantyzmy i horrory w stylu: jestę psychopatę ^^
No? Jak sie podobało? ^^

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdz. 8 cz.2

- Hej ty! Czekaj!
Shun odwrócił się i zobaczył chłopaka ciągnącego taczkę.
- Czego chcesz?
- Pomozesz mi z tym? Proszę... - powiedział nieznajomy.
- Jasne - odpowiedział Shun.
Razem poszło im gładko. Pociągnęli ją jakieś 500 m po drodze, kiedy zobaczyli wóz. Gdy podeszli do niego, zza ścianki wyjrzał chłopak.
- Nareszcie! Co tak długo? - spytał
- Cóż, ciężkie to.
Otworzyli klapę i wepchnęli taczkę do środka.
- Dzięki za pomoc!
- Nie ma sprawy. - powiedział Shun - To ja już będę wracać...
- Czekaj, musimy ci to jakoś wynagrodzić!
- Mianowicie? - spytał
Ostatnim obrazem jaki pamiętał, był lecący ku niemu metalowy pręt.
*~*~*
Kagari zobaczyła jak wciągają nieprzytomnego Shun'a do wozu. Niepostrzeżenie podbiegła i schowała się pod nim. Złapała się desek podłogi i wisząc na nich, pojechała razem z porywaczami kierunku gór.
- - -
Zauważyła zmieniający się krajobraz. Skały z brązowych zmieniły się w czerwone, a niebo było zachmurzone. Puściła się, uderzając plecami o kamienistą drogę. Wóż pojechał dalej bez niej.
Szybko uskoczyła w bok, widząc strażników wioski. "Wracają wspomnienia" pomyślała i ukryła twarz w dłoniach. "Po co ja to robię? Mogę stracić kontrolę!... Nie, nie mogę dać za wygraną, zważywszy na osobę, którą ratuję..." Rozsądek bił się z sercem i strachem. To było coś na rodzaju walki trzech chińskich władców i starożytnych Chinach: Cao Cao, Liu Bei i Lu Bu. I oczywiście co wygrało? *werble*... Serce. Podeszła za skałami do jednego ze strazników i wyjęła wcześniej przygotowany bambus i igłę z trucizną. Dmuchnęła i strażnik padł nieprzytomny. To samo powtórzyła z drugim. Szybkim, cichym krokiem wślizgnęła się przez bramę do wioski. Ludzie żyli tam w namiotach, a żebracy po prostu siedzieli na ziemi, żebrząc o jedzenie i pieniądze. "Nic się nie zmieniło..." pomyślała.
Nieśli go we dwóch. Szli do jamy, która była pod ziemią. Zniknęli w jej ciemności. Kagari trochę sie tylko wychyliła, by ocenić trudność dostania się tam, gdy nagle rozbrzmiał nad nią bardzo znajomy, choć nieco zmieniony głos:
- No hej, zwiedzamy co?

I jest ^^ A o to niespodzianka:

Jak wg mnie powinna wyglądać Kagari. Wieem, nie jestem mistrzem, ale cośtam potrafię ^^

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdz. 8 cz.1

- No? To powiesz mi dlaczego mnie stamtąd zabrałaś?
- Rodzice Kisigari mówili ci coś o jakiejś dziewczynce? - spytała
- Hmn... Było coś takiego, że wilki ją porwały i próbowały zmienić... Chyba nie chcesz powiedzieć, że...
- Nie chcę, ale muszę... Ta dziewczynka to Kisigari...
muzyczka w tle: TU DU DU DUMMM
~*~*~
Shun szedł po piaszczystej drodze.
"... Nie mogli nad nią zapanować. Cały czas dusiła szczury na farmie. Została odizolowana od całej wsi. Uspokoiła się po pół roku..."
Nie mógł w to uwierzyć, ale teraz wszystko pasowało. Kiedy mówiła:
"Ale wie o wszystkim?", "Muszę ci coś powiedzieć..."
Cóż, było mu ciężko. Z jednej strony była morderczynią zwierząt, a kto wie, może i ludzi, i skąd miał wiedzieć, czy się zmieniła? Jednak z drugiej strony, on ją... kochał. Tak! No przecież! Uświadomił to sobie w końcu! Gdy sobie przypominał o tych dwóch pocałunkach oraz ich śmiesznych i beztroskich rozmowach, uczucie rosło...
Nagle odwrócił wzrok na pola i dostrzegł czarną panterę, która, jak tylko ją zobaczył, uciekła w krzaki. Czy to ona? Nie wiedział...

Sora że takie krótkie, ale nie mam weny... za to, wynagrodzę wam to niespodzianką. I (tu spojler) zacznie się dziać, a także rodzaj opowiadania się trochę zmieni (tak jak w opisie). Może nie od razu w następnym, ale zacznie ^^

piątek, 28 marca 2014

Rozdz. 7 cz. 2

- No cześć, co chciałaś mi pokazać? - spytał
- Cześć, chodź za mną - odpowiedziała.
Poszli w głąb lasu. Shun ciągle potykał się o wystające korzenie drzew, małe krzaczki, a raz nawet wpadł na drzewo! O, to jest powód, dlaczego ludzie nie chodzą na spacery po lesie nocą...
Doszli do jeziora okrytego ze wszystkich brzegów lasem. W świetle Księżyca, który już zachodził, woda wydawała się czarna jak smoła. Położenie szarej tarczy księżyca dawało znać, że zbliża się północ.
- Ok, za chwilę się zacznie. Patrz - nakazała.
Z drugiego końca jeziora zaczęło coś nadlatywać, coś, co świeciło się na żółto. Okazało się, że były to motyle, świecące w ciemności. Kiedy zapełniły całe jezioro, był to widok nie do opisania.
- Piękne. - powiedział Shun - Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś.
Nagle na środku zbiornika, kołdra z owadów zaczęła się... "spiętrzać". Powstała górka, która powoli przechodziła w smugę. Zaczęła o na zmierzać w ich stronę. W końcu okrążyła ich, kiedy byli do siebie plecami i leciała ku górze. Gdy się do siebie odwrócili, zauważyli, że stoją bardzo blisko siebie. Bali się ruszyć, by nie zburzyć tej pięknej wstęgi. Stali tak blisko, że oczy Kagari były na wysokości jego brody tak, że mogła dostrzec maluteńkie włoski zarostu. Miał na sobie jeans'ową kurtkę, ale i tak mogła się oprzeć o jego umięśniony tors. Wydawałoby się że motyle wytwarzają jakieś ciepło, bo zrobiło się gorąco.Patrzył się na nią, a ona na niego. W oczach obojga, można było zobaczyć... miłość. Powoli zbliżali do siebie usta i zamknęli oczy. W końcu złączyły się (usta) w pocałunku.
~w tej samej chwili
W łazience w domu Kossaki'ch paliło sie światło. Mama szła właśnie do pokoju syna. Zapukała.
- Shun, śpisz?
Niesłysząc odpowiedzi cichutko otworzyła drzwi. Nie mogła spać, coś ją dręczyło. Zajrzała do łóżka i wydała z siebie zduszony krzyk, gdyż zobaczyła, że zamiast Shun'a, był ich pies - Godrick. Spojrzała na biurko, na którym leżał list od Kagari. Pędem pobiegła do lasu.
~*~*~
Siedzieli do siebie przytuleni.
- Shun?
- Hmn?
- Muszę ci coś powiedzieć...
- Chyba nie to, że masz chłopaka?!
- Nie... - powiedziała ze śmiechem i spochmurniała - To nie to... słuchaj...
- SHUN!! - To mama wpadła na polanę, a gdy zobaczyła ich przytulonych, powiedziała:
- Shun, posłuchaj. Co ja ci mówiłam?! Miałeś się nie widywać z Kisigari!
- Nic takiego nie mówiłaś!
- Nie? TO TERAZ MÓWIĘ. Idziemy!
- Ale mamo...
- Beż dyskusji! Idziemy!
Dyskretnie pocałował Kagari w policzek i podszedł do matki. Razem poszli w kierunku domu. Na chwilę odwrócił się i zobaczył, jak dziewczyna do niego macha i się smutnie uśmiecha. Nie mógł zrobić nic innego, jak jej odmachać.
- Czemu nie mogę jej widywać?
- W domu ci powiem, a teraz IDZIEMY!

No, myślę, że sie podobało, plis comment!

środa, 26 marca 2014

Rozdział 7 cz.1

- Konichiwa* - powitał rodziców z ziewnięciem Shun.
- Konichiwa synku. - powiedziała mama - Sprawdzisz pocztę?
- Tak, jasne - odpowiedział. Podszedł do drzwi, a pod nimi leżało kilka listów i ulotek. Dał dwa mamie, a na trzecim zauważył swoje imię. Spojrzał na nadawcę: "Kisigari Fukushita"! Nie widział jej od tego pocałunku. Szybko pobiegł do pokoju, otworzył list i zaczął czytać.
Drogi Shun
Przepraszam, że Cię tak zaskoczyłam tym po... no wiesz czym. I przepraszam za to, że uciekłam. Nie mogłabym Ci po tym spojrzeć w oczy. Nie potrafiłabym...
Ze mną wszystko dobrze, jakbyś się martwił. Chiciałabym Ci jakoś wynagrodzić moje zachowanie. Przyjdź we wtorek o 23.00 na obrzeża lasu od strony łąki. Chcę Ci coś pokazać, ale proszę... przyjdź sam. Nie chciałabym żadnych gapiów =)
To tyle, jeśli chodzi o mnie. Trzymaj się zdrowo. Ko
Pozdrawia
Kagari
Cóż. Był zdziwiony, ale tez nie mógł doczekać się tej niespodzianki. Zszedł na dół na śniadanie.
- Shun! Wiesz może gdzie jest Kisigari? - spytała mama
"proszę... przyjdź sam"
- Nie, nie mam pojęcia.
- Jej rodzice się niepokoją. - mówiła wymachując listem - Nie była w domu od przedwczoraj.
- Na pewno nic jej nie jest... to silna pantera! - powiedział Shun z uśmiechem
~*~*~
Była 10 w nocy. Shun ledwo wymknął się z domu, bo mama późno szła spać. Doszedł do granicy lasu, ale ona tam już była.

Bum! zostawiam w niepewności (szyderczy śmiech) Spojler ---> W następnej części będzie coś dla ciebie Świecie Opowiadań ^^

*konichiwa (jap.) dzień dobry

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 6 cz.2

Nie, sry, rozdział bedzie dłuższy niż myślałam XD

- No! To siedź grzecznie i słuchaj! Żeby się przemienić, musisz tylko pomyśleć o tym i tego chcieć...
"No nie, błagam... mamy wakacje. Wara mi stąd z tą teorią!" pomyślał i wyraźnie znudzony, siedział oparty na trawie, a Kagari mu pokazywała i tłumaczyła kolejne etapy przemiany.
-... jednak, możemy się tez przemieniać w zwierzołaki, np. wilkołaki, kotołaki, lisołaki... tu trzeba wypowiedzieć formułę, którą mówi się przy pierwszej przemianie... Słuchasz mnie w ogóle?!
- T-tak! Oczywiście! - krzyknął Shun
Popatrzyła się na niego podejrzliwie.
- Ey, a nie możemy przejść do przemiany? - spytał
- Teraz jest nudno, żeby potem było łatwiej. Myślisz, że chcę cię tym katować? Sama to przeszłam w wieku 5 lat! Uczyłam się całe wakacje, a potem jeszcze poszłam do szkoły! Ale spokojnie... na twoim poziomie rozwoju, zajmie to tydzień.
- Uff... jakieś pocieszenie...
Kontynuowała, a Shun starał się jej słuchać, bo wiedział, że ona w cale nie musi tego robić, to niech chociaż trochę satysfakcji z tego wyciągnie. Z tego, że będzie mógł się przemieniać. Słońce, pola rozciągające się po horyzont i wiatr w sierści. To były jego oczekiwania co do tego.

Minął tydzień. Dokładnie 6 dni i 13 godzin. Kagari była dumna z tego, jak szybko się uwinęli. Nareszcie mogli przejść do tego najfajniejszego momentu.
Było słonecznie, wiał lekki wiatr. Spotkali się na polu... a raczej łące porośniętej kwiatami.
- A teraz patrz - powiedziała.
Futro czarne jak noc. Oczy przenikliwe i zielone jak polna trawa. Pazury ostre, jakby miały pociąć stal, a ogon długi jak lina... Czarna Pantera!
Kiedy to mówiła, poruszała wolniej ustami, a głos jakby wydobywał się z oddali. Wiatr mocniej zawiał, a ją zaczęły otaczać jasne pierścienie, a ona sama zaczęła się świecić. Zmieniła trochę kształt na bardziej zwierzęcy, wyszedł w rezultacie taki... kotołak...
- No, w każdym razie, masz wymyśleć coś takiego. - Jej głos był bardziej aksamitny niż normalnie. Ogarnęło ją światło i była z powrotem człowiekiem.
Shun po chwili zamyślenia, powiedział:
- Ok, myślę, że powinno wystarczyć.
Futro powiewające jak zboże na wietrze. Oczy żółto-zielone, mogące przejrzeć wszystko na wskroś. Pazury ostre, zagięte, a ogon długi na metr... Beżowa Pantera!
Działo się z nim dokładnie to samo, co z Kagari. Skutkiem tego był kotołak o blond sierści. Otworzył oczy i... jakby rzeczywiście widział więcej. Obraz był jak w soczewce, ale widział dokładnie każdy szczegół.
- Ty... nosisz spinkę?! - spytał zaskoczony
- Taak.- zaśmiała się i zdjęła kapelusz - To spinka po mojej babci, zawsze ja noszę pod kapeluszem, bo jest obciachowa, ale wiele dla mnie znaczy...
- Och, nie jest obciachowa, jest ładna. - powiedział z uśmiechem - Ey, jak teraz wrócić?
- Za pierwszym razem potrzebujesz impulsu od innego zmiennokształtnego. Niestety... w naszym wieku jest to... pocałunek. W usta.
- S-serio...?! - Zaczął, ale nie dokończył. Czuł tylko na swych wargach, ciepło jej ust. To było... przyjemne. Nagle obraz zasnuł się światłem i kiedy powrócił, był człowiekiem. Jednak Kagari już tam nie było.

pozdro, najdłuższy rozdział :P Mam nadzieję, że się podobało ^^

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 6 cz.1

- Biegaj no!
- Już nie mogę!
- Ech... no dobra, spróbujemy czegoś innego...
Pobiegli nad wodospad. Mały, z malutkim jeziorkiem, nie rzucał się w oczy. Kagari zarumieniona, nakazała:
- Do majtek.
- Słucham?
- Rozbierz...się...do majtek...
- Po co?
- Chcesz mieć całe mokre ubranie?!
- Dobra, dobra... zrozumiałem.
Kagari odwróciła wzrok, kiedy zdejmował ubrania. Gdy w końcu skończył, nadal na niego nie patrząc, powiedziała:
- Siadaj na tym kamieniu pod wodospadem.
- Ajajaj! Zimna! - krzyknął
- No i dobrze! Zmiennokształtny musi być maximum spokojny. Jeśli nie będziesz się przejmować, nie będziesz nawet czuł, że jest zimna.
Shun niechętnie przystał na ten nakaz, jednak teraz, to ona tu rządziła...
- Ech, nie wiem. Nie mogę się sk... CO TY ROBISZ?!
Patrzył, jak Kagari zdejmuje ubranie do bielizny. Z czerwoną jak burak twarzą, stanęła przed nim pół naga. Jego wzrok przeniósł się z buzi, na okolicę mostka na dużych...
- Na co się tak gapisz?!
- N...n...na nic! Ja t-tylko... - protestował Shun z policzkami zalanymi rumieńcem.. Kagari usiadła koło niego na kamieniu, a twarz wróciła do jej naturalnego koloru. "No pięknie... teraz całkiem nie mogę się skupić..." pomyślał i ukradkiem spoglądał na te duże...
- Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech, tylko mi tu nie zemdlej. - I zaczęła głęboko oddychać z zamkniętymi oczami.
Nie mógł zrobić nic innego, jak za nią powtarzać. Starał się nie patrzyć na... nieważne...

początek nauki = zawsze teoria XD mam nadzieję, że się podobało. niedługo dam następną część. Bajoo <3

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział...5?

Nazajutrz spotkali sie w pracy.
- Cześć, jak się czujesz? - spytał Shun
- Dobrze. - odpowiedziała Kagari - Jestem jeszcze trochę osłabiona, ale dam radę pracować.
Przerzucali siano i... rozmawiali. Rozmawiali o tym, czego Shun dowiedział się od jej rodziców. Kiedy skończyli z sianem, dali świniom jeść.
- Oh god, jak to śmierdzi!
- To wyobraź sobie, że mamy to wąchać całe wakacje...
- FUUUUUU!!!
Kagari się tylko zaśmiała i kontynuowała pracę. Minął cały ranek i kilka godzin popołudnia. Zaczęli się zbierać, kiedy ni stąd ni zowąd na nosie Kagari usiadł różowo-czarny motyl. Od razu spoważniała i powiedziała:
- Prowadź.
Nie zwracając zbytniej uwagi na Shuna, poszła za motylem w las. Mijali gęstwiny, krzaki, drzewa i nawet niczego nie przypominające rośliny. Dopiero teraz, Shun zauważył jak bardzo egzotyczny jest ten las.
Gdy doszli do wielkiego, niebieskiego kwiatu ze słupkiem wyraźnie wystającym z okwiatu, Kagari zatrzymała się.
- Sirvenium kosilo - powiedziała.
Kwiat zamknął płatki i się... przesunął. Normalnie wysunął korzenie z ziemi (!) i przeszedł metr w prawo, odsłaniając małą jaskinię. Z niej wyszła mała osóbka.
Była wysokości karła, lecz nie była ani przygarbiona, ani nie miała jakiś nieproporcjonalnych kształtów. Miała za to płaszcz z kapturem w fioletowe, niebieskie, żółte i białe kwiaty i... owłosione nogi... no tak! To przecież królik! (albo zając, jak kto woli)
- Witaj mędrcu, czego od nas chciałeś? - spytała Kagari
- Witajcie dzieci. - zając przemówił niskim, trochę juz starczym głosem - Mam dla was pewną misję. Mianowicie, skoro Shun już poznał naszą i jego rodziny tajemnicę, chyba nadszedł już czas, żeby nauczył się zamieniać w panterę... A osobą, która go tego nauczy, jestes ty, Kagari.
- JA?!
- A tak. Już jak dostałaś zadanie opieki, to chyba nikomu nie ufa bardziej niż tobie, prawda Shun?
- Ym...ym...em, nie wiem. Mozliwe - wydukał.
- No to widzicie. Tyle od was chciałem. Ale pamiętajcie. Nawet, jesli się wam uda, wilki i tak będą was ścigać. Nie spoczną, póki nas albo nie wygnają, albo nie wytępią...
- Tak jest. Zrozumieliśmy - powiedziała Kagari.
- No to was żegnam, powodzenia.
Kiedy tylko mędrzec wszedł do jaskini, kwiat z powrotem przeszedł na swoje miejsce.
- No to wracamy. Czekają nas dni ciężkiej pracy... - rzekła dziewczyna

środa, 12 marca 2014

Rozdział 4

Kagari leżała na łóżku w swoim pokoju. Shun zmieszany, miał tysiąc myśli w głowie.
- Noo... To o co tu chodzi? - spytał
- To bardzo długa historia..., ale skoro już wiesz...
Wiele lat temu, kiedy magia jeszcze gościła na świecie, zmiennokształtni mieszkali wręcz wszędzie. Jednak, po pewnym czasie, ludzie zaczęli się nas bać. Bać się wojny z nami. Zaczęli nas prześladować, a my ukrywaliśmy się jak tylko mogliśmy. Nie chcieliśmy walki z ludźmi, zwłaszcza, że rozwijała się technologia. Tak mijały lata, zmiennokształtni zebrali się w grupy (pantery, koty, wilki...), wmieszali między ludzi i zaczęli żyć, gdyż zdecydowana większość, że tak powiem, "niemagicznych" stworzeń, zapomniała o nas. Twoi rodzice też tacy są. Jeśli się tu urodzili, na pewno. A skoro oni...
- To ja też? - dokończył Shun
- Tak, myślimy, że tak. W lesie żyje mędrzec (gadający królik), który zlecił Kagari chronienie ciebie. Każde dziecko zmiennokształtnych, które jeszcze nie przeszło pierwszej przemiany, może zmienić się w dowolne zwierze. Lecz będzie już mogło zmienić się tylko w to zwierze. Dlatego... kojarzysz tą górę zawsze pokrytą cieniem? To góra wilków. Kiedy tylko o tobie usłyszeli, zapragnęli zdobyć cie w swoje szeregi. Oczywiście, próbowali sztucznie zmienić porwaną dziewczynę z naszej wioski. - posępniał - Na szczęście uciekła, jednak miała potem problemy z koncentracją, gniewem, czy nawet rządzą krwi. Przez jakiś czas, jadła tylko krwiste steki i surowe mięso. Potem to się zaczęło uspokajać, chociaż nadal nie wiemy, czy może zmieniać się w wilka. Ona tego nie chce, bo od razu przypomina jej się pobyt na górze - w ich wiosce. Dlatego Kagari cię ochrania.
- Ale ryzykuje życiem!
- Wiemy. Jednak taka jest wola mędrca.
- Co się tu dzieje, jak się tu znalazłam?? - powiedziała zaspanym głosem Kagari ze schodów - Shun?? CO TY TU ROBISZ??!!
- Uratował cię. - rzekł jej ojciec - I wie o wszystkim...
- Wszystkim?
- No, nie do końca, ale o większości.
- Cóż... dziękuję Shun...
- Drobiazg ^^ Ja już będę wychodził... porozmawiam z rodzicami... To do zobaczenia Kagari!
- Cz...cześć! - odpowiedziała jeszcze zaspana
I wyszedł.

Mam aska! Jupi!! ---> ask.fm/Fushidou
Pytajcie!! ^^

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział...który to już? aa...3!

Następnego dnia przyszedł do pracy. O dziwo, nie zastał tam Kagari...
- Proszę pana! Gdzie jest Kagari?
- Nie wiem, nie przyszła! Jak chcesz, to możesz dziś nie pracować. Piątek jest...
- Dziękuję bardzo! Miłego dnia!
Wracając myślał (no właśnie! MYŚLAŁ). Gdzie ona znowu polazła? Coś wczoraj źle powiedział? Poszedł na spacer w kierunku góry, którą spowijał mrok. Podobno tam straszy. Jego to nie ruszało.
Dopiero po jakimś czasie, zauważył, że po żółto-zielonych polach, biega jakies zwierze. Czarne, smukłe i zwinne. Gdy się przyjrzał, zrozumiał, ze widzi czarną panterę.Żyło ich tutaj dużo. W końcu to Dolina Pantery...
Jednak, chodziła za nim krok w krok. Tak jakby go... śledziła. Nagle zniknęła w krzakach. Wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej.
Gwiżdżąc, szedł przed siebie. W pewnym momencie coś usłyszał. Jakby: "Auuuuu". Zobaczył, jak w jego stronę po drodze, biegnie wilk. Spanikowany, próbował się uspokoić. Zaczął uciekać.
Dziki pies go doganiał, a on słabł. Nie dawał rady. Nawet pogodził sie ze śmiercią. Już już, miał na niego skoczyć, kiedy ta pantera, co go śledziła, rzuciła się na niego (w sensie na wilka). I zaczęła z nim walczyć.
Skakały do gardeł, drapały pazurami, przygniatały. Na jego oczach, trwała zacięta walka między zwierzętami. Z otwarta raną, wilk uciekł. Pantera zadyszana, zmaltretowana, i poraniona, upadła. Shun nie wiedział, co ma robić. Nie może jej tak zostawić, zwłaszcza po tym, co zrobiła, ale gdzie ją zanieść? Pierwsze co mu przyszło na myśl: pokój z fototapetą pantery. Do Kagari!
Wziął ją na ramiona i biegł, biegł najszybciej jak mógł. Napotkał to skrzyżowanie, przy którym się rozchodzili i skręcił w lewo. Pantera ledwo oddychała. Już prawie ze łzami w oczach, wpadł do domu dziewczyny.
- Pomocy!! - krzyknął - Jest tu kto??!
- Kto? Co? Shun! Co się stało? - spytał mężczyzna - Kagari!!
Zabrał kota od zdziwionego Shun'a i położył na stole.
- Jenny! Chodź tu szybko! Kagari jest ciężko ranna!
- Kagari? - spytał Shun
Gospodyni domu przyszła z miska wody w rekach.
- Wytrzymaj kochanie, zaraz wydobrzejesz...
Postawili dwie świeczki na końcach stołu i złapani za ręce, zaczęli coś mruczeć. Pantera się zaświeciła i zaczęła zmieniać kształt. Rany zaczęły się goić. Ich oczom ukazała się postać nieprzytomnej Kagari!
- Et..em...yy...to może ja już pójdę? - zaproponował Shun i zaczął iść w stronę drzwi.
- Myślisz, że ci teraz pozwolimy?
Shun zakłopotany, nie rozumiał, co się dzisiaj stało.

środa, 26 lutego 2014

Podrozdział 2 :-)

Kurcze, już sie bawią w zgadywanie xd.

To Shun! Chyba kogoś powaliło! Nie chcę się z nim widzieć!
- Cześć - powiedziała Kagari.
- Cześć - odpowiedział.
Na kolację sushi! Tyle dobrego w złym. Sama jego obecność nie dawała jej spokoju. Kiedy skończyli jeść:
- Kagari, Shun, jak się nudzicie, to pójdźcie do pokoju...
- Okej... - powiedziała, ale mało brakowało do facepalm'a.
Wdrapali się po schodach na górę i weszli do jej pokoju. Shun z zaciekawieniem oglądał zdjęcia.
- Kto to obok ciebie? - spytał
- Hikaru, mój były chłopak. Też był z miasta, jak ty, ale nie przypasowała mu jedna rzecz... i wyjechał.
- Och, przykro mi...
"Tsa, na pewno..."
- A ty? Coś o sobie opowiesz?
- Cóż... Mieszkałem w domku, miałem dużo znajomych, dziewczynę (ale mnie rzuciła) i nic właściwie szczególnego. - powiedział - Wiem tyle, że mój tata dostał pracę niedaleko wioski, a że to ich rodzinne miasteczko, to przeprowadziliśmy się tutaj.
- Hmn, ciekawie...
Siedzieli tak z dziesięć minut z braku tematów do rozmowy.
*~*~*
- Shun! Idziemy!
- Już schodzę!
Oboje zeszli na dół. Goście się ubrali.
- T-to cześć Shun - wydukała Kagari.
- Do zobaczenia jutro w pracy - odpowiedział.
I wyszli.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 2

Następnego dnia, Kagari znowu przerzucała siano na kopce. Kolejny gorący poranek i chmury zwiastowały deszcz. "Przynajmniej będzie mniej pracy".
- Kagari!! Masz pomocnika!
Kiedy się odwróciła, ku niej szedł pracodawca - pan Kushima z... o God! Z Shun'em! Kagari jakby się gotowała. "To ten samolubny dureń!"
- Cześć - powiedział.
- Ohayo* - odpowiedziała
- Hmn, znacie się? To ci dopiero - zauważył pan Kushima.
- Ta, wczoraj na siebie wpadliśmy - rzuciła Kagari i zabrała się do pracy.
- Kagari powie ci, co masz robić.
- Słucham??!! - zaprotestowała
- Bez dyskusji moja droga... - ostrzegł Kushima i odszedł.
- Wrr! Ech... Ok, naszym zadaniem jest dbanie o gospodarstwo pana Kushimy. - powiedziała znudzonym głosem, a widząc u niego zakłopotanie dodała - To znaczy: przerzucać siano na kopce, karmić zwierzęta itp. Wystarczy, że będziesz mi pomagał.
- A-acha, ok...
Całe popołudnie...
- Nie tak baka*! Na prawo!
...przeminęło z wiatrem, a kiedy kończyli robotę, zaczęło padać. Uciekli szybko z pola.
Na skrzyżowaniu ona pobiegła w lewo, a on prosto. Doszła do drzwi i zasapana, otworzyła je.
- Wróciłam!!
Nikt się nie odezwał, ale poczuła coś dziwnego, jak...
- Wara ode mnie baranie!!
I walnęła ojca w głowę. Podsunęła z powrotem spodnie do góry. Było widać majteczki (w kropeczki, wohohoho) w paski.
- Czym sobie na to zasłużyłam, żeby mój ojciec był zboczuchem??
- Niczym kochanie, przecież wiesz, jaki jest... - powiedziała mama niosąc wazę z rosołem - Na drugie będą kulki ryżowe!
- Mniam! - krzyknęli z tatą.
*~*~*
- Idź się przebierz kochana, mamy na kolację gości.
- Gości?
- Aha. Są nowi na wsi... i podobno mają ładnego syna...
- Mamo, przecież wiesz, że nie szukam chłopaka, odkąd Hikaru wyjechał...
- Kagari...
- Dobrze dobrze...
Weszła po schodach na górę. Przez dębowe drzwi dostała się do niebieskiego pokoju, po lewej był obwieszony obrazami i zdjęciami (jej, Hikaru, jej i Hikaru...), a po prawej miał fototapetę z panterą czarną. Spojrzała na zawalone gratami biurko i zobaczyła niedokończony rysunek kota. Otworzyła granatową szafę i wyciągnęła z niej seksowną bluzkę ze wzorem na zebrę i szorty. Rzuciła siebie i ubrania na łóżko. Puchata poduszka tylko zachęcała do zaśnięcia. Ale nie, musieli przychodzić ci durni goście! Jeszcze pewnie z miasta! Dość tego. Żeby to szybko przeminęło nie rażąc mamy, będzie udawała "grzeczną" i miłą.
Zeszła po schodach, kiedy akurat wchodzili goście. No nie. Tego za wiele. Jeszcze on!

*ohayo - (jap.) cześć
* baka (jap.) głupek, idiota

Yay! Ktoś skomentował i dziękuję ^^ Opinia, jak dla każdego blogera, jest dla mnie ważna!

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 1

- Obudź się, już dojeżdżamy.
Shun przetarł oczy i podniósł głowę. Za oknem rozciągały się długie pola Doliny Pantery. "Co im się na mózg rzuciło, żeby się tu przeprowadzać?" pomyślał. Aa, no tak. Przecież to rodzinna wieś rodziców.
Zero komputera, pewnie telewizji, zabawy i 100% nudy. Byleby tylko nie kazali mu pracować, ale chyba jednak nie pozwolą mu siedzieć w domu.
Kiedy dojechali do drewnianego domku i wyciągnęli bagaże, powitał ich jakiś miejscowy i zaproponował lekcje jazdy konnej. "Eh, lepsze to niż nic".
Jak tylko się wypakowali, Shun poszedł na zewnątrz, żeby zdążyć na zajęcia. Na początku trochę teorii musiało być. Kiedy w końcu wsiadł na dużego kasztana i zaczął jeździć, wyskoczył wąż, który przestraszył konia. Ten pobiegł w nieznajomą drogę.
*~*~*
Dziewczyna niosła własnie puste wiaderko po paszy, kiedy nagle usłyszała szybki cwał konia. Gdy się obróciła, zobaczyła rozpędzonego zwierzaka z niepanującym nad nim jeźdźcem. Szybko się odsunęła, bo by ją potrącił. Popatrzyła za nim i dopadła konia bez siodła. Jednym, płynnym ruchem wskoczyła na niego i popędziła. Trudno było dogonić ropędzonego wierzchowca, ale dała radę. Krzyknęła:
- Spróbuj zaciągnąć uzdy!
- To nic nie daje! - odkrzyknął
"Kuso*, muszę go wyprzedzić" pomyślała i tak tez zrobiła. Umiejętnie zatrzymała swojego konia. W ten sposób, przestraszony zwierz musiał zahamować. Stanął na tylnych kopytach i zrzucił chłopaka.
- Nic ci nie jest? - spytała
*~*~*
To był koszmar. Jednak Shun o ty nie myślał. Miał przed sobą anioła.
Słomiany kapelusz zakrywał Słońce, dzięki temu, mógł ujrzeć okrywaną przez czarne włosy piękną twarz, która miała teraz pytającą minę. Podawała mu rękę.
- Pomóc ci? - spytała
Honor jednak kazał mu powiedzieć:
- Nie dzięki. Sam sobie poradzę.
Skrzywiła się i wyprostowała. Shun wstał o własnych siłach, po czym pogłaskał konia.
- Jak się nazywasz?
- Kisigari, a ty?
- Shun.
- A więc, panie Shun, miła była przejażdżka? - spytała uszczypliwie
- W Japonii nie jeździ się chyba na koniach, nie?
- W miastach, owszem. Na wsi, wręcz przeciwnie.
Już miał wsiadać i jechać, ale jeszcze odpowiedział:
- Dziękuję Kisigari.
- Nie ma za co. A i mów mi Kagari.
- Dlaczego? Ładne masz imię.
- Ale długie. Mój były chłopak je skrócił. Mówił, że tak miał na imię jego królik.
- Aha..., rozumiem. To do zobaczenia!
I odjechał.

*kuso - (jap.) cholera ^^

I jak? W miarę, czy niebardzo? Wasza opinia jest dla mnie ważna ^^

Gabi

piątek, 21 lutego 2014

Prolog ^^

- SHUN!!! Schodź szybko, bo nam bus ucieknie!
- Już idę!
Ostatni raz zerknął na swój pokój. Świadomość, że może go już nigdy nie zobaczyć, trochę go smuciła. Właśnie w nim spędził wiele szczęśliwych chwil za znajomymi i swoją pierwszą dziewczyną. Żal mu było go opuszczać. Wiedział, że będzie tęsknił za zielonymi ścianami i oliwkowymi zasłonami, miękkim łóżkiem i szorstkim dywanem.
Wziął torbę i zszedł na dół. Razem z rodzicami udał się na przystanek. Wsiedli do busu i ruszyli w podróż na południe Japonii.
*~*~*
- Ruszaj się! Przecież nie płacę ci za obijanie się!
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła znowu przerzucać siano na kolejne kopce. Zdjęła słomiany kapelusz i otarła czoło. W południe, w Dolinie Pantery, było bardzo gorąco.
Dopiero co zakończył się rok szkolny i zaczęły się wakacje, a ona już była zmęczona tą pracą. Miała codziennie przerzucać siano, karmić zwierzęta i czyścić i ich zagrody. Niestety, dzieci (i młodzież oczywiście) na wsi nie mogły tak po prostu siedzieć w domu i grać na kompie. O niee. Musiały zacząć zarabiać na swoje potrzeby.
- No, pracujesz czy nie?
- Już skończyłam!
- To nakarm świnie!
"Tak, to będą bardzo pracowite wakacje" - pomyślała
C.D.N

Prolog może być denny (XD), ale potem się rozwinie, nie martwcie się ^^

Gabi

poniedziałek, 3 lutego 2014

Witam

Na tym blogu zamieszczę opowiadanie pt. "Pantera Squad". Główni bohaterowie, Shun i Kagari spotykają się w jednej wiosce. Na początku, może się to wydać normalne, ale później..., a to już sami zobaczycie ^^
Mam nadzieję, że się spodoba, a także, że mi się nie znudzi jego pisanie XD.

Gabi