Mjuzik

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdz. 10

Miło, że otaczają mnie psychopaci ^^

- Jak to "uciekła"? Trzeba ją znaleźć!
- Pobiegła w kierunku gór! - krzyknął Shun, kiedy mama go bandażowała.
- CO?!
- No, co "CO"?
- Może być wszędzie! Mogła uciec za góry! A poza tym, TAM SĄ JESZCZE WILKI! - krzyczała mama Kagari
- Spokojnie kochanie, znajdziemy ją. O jej bezpieczeństwo się nie martw. Da sobie radę... - uspokajał ją ojciec dziewczyny
- Wysłałem wczoraj w góry dwóch zwiadowców. - wtrącił wójt - Niestety... jeszcze nie wrócili... Wysłać kolejnych?
- Ja pójdę - powiedział Shun
- Oooo nie, dziecko. Ty tu zostajesz. - zabroniła mu mama - Prawie cię zabiła!
- Ale... nie masz racji! To w mojej OBRONIE "oszalała. Ja... mamo... ja ją kocham i... to przeze mnie teraz jej tu nie ma. Chcę to naprawić!
Jego rodzicielka popatrzyła na wszystkich z otwartymi ze zdziwienia ustami.
- Okeeey... Niech ci będzie... Ale uważaj na siebie!
- Dziękuję mamusiu. - Przytulił ją z uśmiechem. - To kiedy wyruszamy?
- Panie wójcie! List do pana! Od wilków!
- Daj. - Zaczął czytać. - "Panie wójcie. Wasza "pantera" wybiła całą nasza wioskę. Nie puścimy wam tego. Przygotujcie się na bitwę na Polanie Krwi we wtorek o 16. Będziemy walczyć do ostatniego wilka. Wódz wilków."
- No... to teraz musimy po nią iść - powiedział Shun.
- - -
- Wywąchasz ją, Shun?
Beżowa pantera pokiwała głową. Szli dalej w głąb czerwonych gór. Shun zasyczał. Znalazł ją.
Biegli szybko, aż natrafili na jaskinię. Pantera z powrotem zamieniła się w człowieka. Na skałach, mimo iz były czerwone, widać było dwie plamy krwi. Rozpryskiwały się na zewnątrz. W głębi jaskini zauważyli białą plamę. To chyba była...
- Kagari! - krzyknął Shun
- Sio stąd... - rzuciła szybko.
- Kisigari, chcemy cię tylko zabrać do domu - powiedział wójt.
- Na terapie psychiczną, tak? Masz szczęście, że jest z tobą Shun, inaczej skończyłbyś jak tamci dwaj. Jedna fala mocy i już ich nie było...
Chłopak spojrzał na kałuże krwi i przełknął ślinę.
- Kagari, proszę, chodź z nami. Jesteś nam potrzebna.
- Do czego?!
- Wilki chcą walki. Staramy się zebrać wszystkie siły... - powiedział Shun. Nie był pewien, czy mógł to wyjawić.
- Idźcie sobie...
- Kagari...
- SPIE**ALAĆ MI STĄD! - wrzasnęła
Odsunęli się i niepewnie odbiegli.
- Mówi się trudno. Nie smuć się Shun - powiedział wójt nadal zszokowany.
- Może ma pan rację...
- - -
Nazajutrz obudził się rano. Patrzy, otwarte okno. Wstał, żeby zamknąć i potknął się... o kapcie. Kiedy przekręcił klamkę w ramie, coś poczuł. Jakiś znajomy zapach. Odwrócił się i nie mógł uwierzyć własnym oczom! Na podłodze ktoć leżał! Była odwrócona tyłem, ale wszędzie mógł rozpoznać te włosy...

Buahahahaha... jestem podła ^^

2 komentarze:

  1. Końcówka mi się podoba^^ Czekam na więcej !! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mocne słowa sie pojawiły, heh.
    Kagari! Ja wiem, że to ona, tam za tym oknem,
    Ja tak ładnie proszę o rysunek Shun'a, bo sie jeszcze nie doczekałam :*
    Nie napiszę nic sensownego, bo palce odmawiają mi posłuszeństwa
    Kisu :*

    OdpowiedzUsuń