- No cześć, co chciałaś mi pokazać? - spytał
- Cześć, chodź za mną - odpowiedziała.
Poszli w głąb lasu. Shun ciągle potykał się o wystające korzenie drzew, małe krzaczki, a raz nawet wpadł na drzewo! O, to jest powód, dlaczego ludzie nie chodzą na spacery po lesie nocą...
Doszli do jeziora okrytego ze wszystkich brzegów lasem. W świetle Księżyca, który już zachodził, woda wydawała się czarna jak smoła. Położenie szarej tarczy księżyca dawało znać, że zbliża się północ.
- Ok, za chwilę się zacznie. Patrz - nakazała.
Z drugiego końca jeziora zaczęło coś nadlatywać, coś, co świeciło się na żółto. Okazało się, że były to motyle, świecące w ciemności. Kiedy zapełniły całe jezioro, był to widok nie do opisania.
- Piękne. - powiedział Shun - Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś.
Nagle na środku zbiornika, kołdra z owadów zaczęła się... "spiętrzać". Powstała górka, która powoli przechodziła w smugę. Zaczęła o na zmierzać w ich stronę. W końcu okrążyła ich, kiedy byli do siebie plecami i leciała ku górze. Gdy się do siebie odwrócili, zauważyli, że stoją bardzo blisko siebie. Bali się ruszyć, by nie zburzyć tej pięknej wstęgi. Stali tak blisko, że oczy Kagari były na wysokości jego brody tak, że mogła dostrzec maluteńkie włoski zarostu. Miał na sobie jeans'ową kurtkę, ale i tak mogła się oprzeć o jego umięśniony tors. Wydawałoby się że motyle wytwarzają jakieś ciepło, bo zrobiło się gorąco.Patrzył się na nią, a ona na niego. W oczach obojga, można było zobaczyć... miłość. Powoli zbliżali do siebie usta i zamknęli oczy. W końcu złączyły się (usta) w pocałunku.
~w tej samej chwili
W łazience w domu Kossaki'ch paliło sie światło. Mama szła właśnie do pokoju syna. Zapukała.
- Shun, śpisz?
Niesłysząc odpowiedzi cichutko otworzyła drzwi. Nie mogła spać, coś ją dręczyło. Zajrzała do łóżka i wydała z siebie zduszony krzyk, gdyż zobaczyła, że zamiast Shun'a, był ich pies - Godrick. Spojrzała na biurko, na którym leżał list od Kagari. Pędem pobiegła do lasu.
~*~*~
Siedzieli do siebie przytuleni.
- Shun?
- Hmn?
- Muszę ci coś powiedzieć...
- Chyba nie to, że masz chłopaka?!
- Nie... - powiedziała ze śmiechem i spochmurniała - To nie to... słuchaj...
- SHUN!! - To mama wpadła na polanę, a gdy zobaczyła ich przytulonych, powiedziała:
- Shun, posłuchaj. Co ja ci mówiłam?! Miałeś się nie widywać z Kisigari!
- Nic takiego nie mówiłaś!
- Nie? TO TERAZ MÓWIĘ. Idziemy!
- Ale mamo...
- Beż dyskusji! Idziemy!
Dyskretnie pocałował Kagari w policzek i podszedł do matki. Razem poszli w kierunku domu. Na chwilę odwrócił się i zobaczył, jak dziewczyna do niego macha i się smutnie uśmiecha. Nie mógł zrobić nic innego, jak jej odmachać.
- Czemu nie mogę jej widywać?
- W domu ci powiem, a teraz IDZIEMY!
No, myślę, że sie podobało, plis comment!
Mjuzik
piątek, 28 marca 2014
środa, 26 marca 2014
Rozdział 7 cz.1
- Konichiwa* - powitał rodziców z ziewnięciem Shun.
- Konichiwa synku. - powiedziała mama - Sprawdzisz pocztę?
- Tak, jasne - odpowiedział. Podszedł do drzwi, a pod nimi leżało kilka listów i ulotek. Dał dwa mamie, a na trzecim zauważył swoje imię. Spojrzał na nadawcę: "Kisigari Fukushita"! Nie widział jej od tego pocałunku. Szybko pobiegł do pokoju, otworzył list i zaczął czytać.
Drogi Shun
Przepraszam, że Cię tak zaskoczyłam tym po... no wiesz czym. I przepraszam za to, że uciekłam. Nie mogłabym Ci po tym spojrzeć w oczy. Nie potrafiłabym...
Ze mną wszystko dobrze, jakbyś się martwił. Chiciałabym Ci jakoś wynagrodzić moje zachowanie. Przyjdź we wtorek o 23.00 na obrzeża lasu od strony łąki. Chcę Ci coś pokazać, ale proszę... przyjdź sam. Nie chciałabym żadnych gapiów =)
To tyle, jeśli chodzi o mnie. Trzymaj się zdrowo. Ko
Pozdrawia
Kagari
Cóż. Był zdziwiony, ale tez nie mógł doczekać się tej niespodzianki. Zszedł na dół na śniadanie.
- Shun! Wiesz może gdzie jest Kisigari? - spytała mama
"proszę... przyjdź sam"
- Nie, nie mam pojęcia.
- Jej rodzice się niepokoją. - mówiła wymachując listem - Nie była w domu od przedwczoraj.
- Na pewno nic jej nie jest... to silna pantera! - powiedział Shun z uśmiechem
~*~*~
Była 10 w nocy. Shun ledwo wymknął się z domu, bo mama późno szła spać. Doszedł do granicy lasu, ale ona tam już była.
Bum! zostawiam w niepewności (szyderczy śmiech) Spojler ---> W następnej części będzie coś dla ciebie Świecie Opowiadań ^^
*konichiwa (jap.) dzień dobry
poniedziałek, 24 marca 2014
Rozdział 6 cz.2
Nie, sry, rozdział bedzie dłuższy niż myślałam XD
- No! To siedź grzecznie i słuchaj! Żeby się przemienić, musisz tylko pomyśleć o tym i tego chcieć...
"No nie, błagam... mamy wakacje. Wara mi stąd z tą teorią!" pomyślał i wyraźnie znudzony, siedział oparty na trawie, a Kagari mu pokazywała i tłumaczyła kolejne etapy przemiany.
-... jednak, możemy się tez przemieniać w zwierzołaki, np. wilkołaki, kotołaki, lisołaki... tu trzeba wypowiedzieć formułę, którą mówi się przy pierwszej przemianie... Słuchasz mnie w ogóle?!
- T-tak! Oczywiście! - krzyknął Shun
Popatrzyła się na niego podejrzliwie.
- Ey, a nie możemy przejść do przemiany? - spytał
- Teraz jest nudno, żeby potem było łatwiej. Myślisz, że chcę cię tym katować? Sama to przeszłam w wieku 5 lat! Uczyłam się całe wakacje, a potem jeszcze poszłam do szkoły! Ale spokojnie... na twoim poziomie rozwoju, zajmie to tydzień.
- Uff... jakieś pocieszenie...
Kontynuowała, a Shun starał się jej słuchać, bo wiedział, że ona w cale nie musi tego robić, to niech chociaż trochę satysfakcji z tego wyciągnie. Z tego, że będzie mógł się przemieniać. Słońce, pola rozciągające się po horyzont i wiatr w sierści. To były jego oczekiwania co do tego.
Minął tydzień. Dokładnie 6 dni i 13 godzin. Kagari była dumna z tego, jak szybko się uwinęli. Nareszcie mogli przejść do tego najfajniejszego momentu.
Było słonecznie, wiał lekki wiatr. Spotkali się na polu... a raczej łące porośniętej kwiatami.
- A teraz patrz - powiedziała.
Futro czarne jak noc. Oczy przenikliwe i zielone jak polna trawa. Pazury ostre, jakby miały pociąć stal, a ogon długi jak lina... Czarna Pantera!
Kiedy to mówiła, poruszała wolniej ustami, a głos jakby wydobywał się z oddali. Wiatr mocniej zawiał, a ją zaczęły otaczać jasne pierścienie, a ona sama zaczęła się świecić. Zmieniła trochę kształt na bardziej zwierzęcy, wyszedł w rezultacie taki... kotołak...
- No, w każdym razie, masz wymyśleć coś takiego. - Jej głos był bardziej aksamitny niż normalnie. Ogarnęło ją światło i była z powrotem człowiekiem.
Shun po chwili zamyślenia, powiedział:
- Ok, myślę, że powinno wystarczyć.
Futro powiewające jak zboże na wietrze. Oczy żółto-zielone, mogące przejrzeć wszystko na wskroś. Pazury ostre, zagięte, a ogon długi na metr... Beżowa Pantera!
Działo się z nim dokładnie to samo, co z Kagari. Skutkiem tego był kotołak o blond sierści. Otworzył oczy i... jakby rzeczywiście widział więcej. Obraz był jak w soczewce, ale widział dokładnie każdy szczegół.
- Ty... nosisz spinkę?! - spytał zaskoczony
- Taak.- zaśmiała się i zdjęła kapelusz - To spinka po mojej babci, zawsze ja noszę pod kapeluszem, bo jest obciachowa, ale wiele dla mnie znaczy...
- Och, nie jest obciachowa, jest ładna. - powiedział z uśmiechem - Ey, jak teraz wrócić?
- Za pierwszym razem potrzebujesz impulsu od innego zmiennokształtnego. Niestety... w naszym wieku jest to... pocałunek. W usta.
- S-serio...?! - Zaczął, ale nie dokończył. Czuł tylko na swych wargach, ciepło jej ust. To było... przyjemne. Nagle obraz zasnuł się światłem i kiedy powrócił, był człowiekiem. Jednak Kagari już tam nie było.
pozdro, najdłuższy rozdział :P Mam nadzieję, że się podobało ^^
- No! To siedź grzecznie i słuchaj! Żeby się przemienić, musisz tylko pomyśleć o tym i tego chcieć...
"No nie, błagam... mamy wakacje. Wara mi stąd z tą teorią!" pomyślał i wyraźnie znudzony, siedział oparty na trawie, a Kagari mu pokazywała i tłumaczyła kolejne etapy przemiany.
-... jednak, możemy się tez przemieniać w zwierzołaki, np. wilkołaki, kotołaki, lisołaki... tu trzeba wypowiedzieć formułę, którą mówi się przy pierwszej przemianie... Słuchasz mnie w ogóle?!
- T-tak! Oczywiście! - krzyknął Shun
Popatrzyła się na niego podejrzliwie.
- Ey, a nie możemy przejść do przemiany? - spytał
- Teraz jest nudno, żeby potem było łatwiej. Myślisz, że chcę cię tym katować? Sama to przeszłam w wieku 5 lat! Uczyłam się całe wakacje, a potem jeszcze poszłam do szkoły! Ale spokojnie... na twoim poziomie rozwoju, zajmie to tydzień.
- Uff... jakieś pocieszenie...
Kontynuowała, a Shun starał się jej słuchać, bo wiedział, że ona w cale nie musi tego robić, to niech chociaż trochę satysfakcji z tego wyciągnie. Z tego, że będzie mógł się przemieniać. Słońce, pola rozciągające się po horyzont i wiatr w sierści. To były jego oczekiwania co do tego.
Minął tydzień. Dokładnie 6 dni i 13 godzin. Kagari była dumna z tego, jak szybko się uwinęli. Nareszcie mogli przejść do tego najfajniejszego momentu.
Było słonecznie, wiał lekki wiatr. Spotkali się na polu... a raczej łące porośniętej kwiatami.
- A teraz patrz - powiedziała.
Futro czarne jak noc. Oczy przenikliwe i zielone jak polna trawa. Pazury ostre, jakby miały pociąć stal, a ogon długi jak lina... Czarna Pantera!
Kiedy to mówiła, poruszała wolniej ustami, a głos jakby wydobywał się z oddali. Wiatr mocniej zawiał, a ją zaczęły otaczać jasne pierścienie, a ona sama zaczęła się świecić. Zmieniła trochę kształt na bardziej zwierzęcy, wyszedł w rezultacie taki... kotołak...
- No, w każdym razie, masz wymyśleć coś takiego. - Jej głos był bardziej aksamitny niż normalnie. Ogarnęło ją światło i była z powrotem człowiekiem.
Shun po chwili zamyślenia, powiedział:
- Ok, myślę, że powinno wystarczyć.
Futro powiewające jak zboże na wietrze. Oczy żółto-zielone, mogące przejrzeć wszystko na wskroś. Pazury ostre, zagięte, a ogon długi na metr... Beżowa Pantera!
Działo się z nim dokładnie to samo, co z Kagari. Skutkiem tego był kotołak o blond sierści. Otworzył oczy i... jakby rzeczywiście widział więcej. Obraz był jak w soczewce, ale widział dokładnie każdy szczegół.
- Ty... nosisz spinkę?! - spytał zaskoczony
- Taak.- zaśmiała się i zdjęła kapelusz - To spinka po mojej babci, zawsze ja noszę pod kapeluszem, bo jest obciachowa, ale wiele dla mnie znaczy...
- Och, nie jest obciachowa, jest ładna. - powiedział z uśmiechem - Ey, jak teraz wrócić?
- Za pierwszym razem potrzebujesz impulsu od innego zmiennokształtnego. Niestety... w naszym wieku jest to... pocałunek. W usta.
- S-serio...?! - Zaczął, ale nie dokończył. Czuł tylko na swych wargach, ciepło jej ust. To było... przyjemne. Nagle obraz zasnuł się światłem i kiedy powrócił, był człowiekiem. Jednak Kagari już tam nie było.
pozdro, najdłuższy rozdział :P Mam nadzieję, że się podobało ^^
sobota, 22 marca 2014
Rozdział 6 cz.1
- Biegaj no!
- Już nie mogę!
- Ech... no dobra, spróbujemy czegoś innego...
Pobiegli nad wodospad. Mały, z malutkim jeziorkiem, nie rzucał się w oczy. Kagari zarumieniona, nakazała:
- Do majtek.
- Słucham?
- Rozbierz...się...do majtek...
- Po co?
- Chcesz mieć całe mokre ubranie?!
- Dobra, dobra... zrozumiałem.
Kagari odwróciła wzrok, kiedy zdejmował ubrania. Gdy w końcu skończył, nadal na niego nie patrząc, powiedziała:
- Siadaj na tym kamieniu pod wodospadem.
- Ajajaj! Zimna! - krzyknął
- No i dobrze! Zmiennokształtny musi być maximum spokojny. Jeśli nie będziesz się przejmować, nie będziesz nawet czuł, że jest zimna.
Shun niechętnie przystał na ten nakaz, jednak teraz, to ona tu rządziła...
- Ech, nie wiem. Nie mogę się sk... CO TY ROBISZ?!
Patrzył, jak Kagari zdejmuje ubranie do bielizny. Z czerwoną jak burak twarzą, stanęła przed nim pół naga. Jego wzrok przeniósł się z buzi, na okolicę mostka na dużych...
- Na co się tak gapisz?!
- N...n...na nic! Ja t-tylko... - protestował Shun z policzkami zalanymi rumieńcem.. Kagari usiadła koło niego na kamieniu, a twarz wróciła do jej naturalnego koloru. "No pięknie... teraz całkiem nie mogę się skupić..." pomyślał i ukradkiem spoglądał na te duże...
- Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech, tylko mi tu nie zemdlej. - I zaczęła głęboko oddychać z zamkniętymi oczami.
Nie mógł zrobić nic innego, jak za nią powtarzać. Starał się nie patrzyć na... nieważne...
początek nauki = zawsze teoria XD mam nadzieję, że się podobało. niedługo dam następną część. Bajoo <3
- Już nie mogę!
- Ech... no dobra, spróbujemy czegoś innego...
Pobiegli nad wodospad. Mały, z malutkim jeziorkiem, nie rzucał się w oczy. Kagari zarumieniona, nakazała:
- Do majtek.
- Słucham?
- Rozbierz...się...do majtek...
- Po co?
- Chcesz mieć całe mokre ubranie?!
- Dobra, dobra... zrozumiałem.
Kagari odwróciła wzrok, kiedy zdejmował ubrania. Gdy w końcu skończył, nadal na niego nie patrząc, powiedziała:
- Siadaj na tym kamieniu pod wodospadem.
- Ajajaj! Zimna! - krzyknął
- No i dobrze! Zmiennokształtny musi być maximum spokojny. Jeśli nie będziesz się przejmować, nie będziesz nawet czuł, że jest zimna.
Shun niechętnie przystał na ten nakaz, jednak teraz, to ona tu rządziła...
- Ech, nie wiem. Nie mogę się sk... CO TY ROBISZ?!
Patrzył, jak Kagari zdejmuje ubranie do bielizny. Z czerwoną jak burak twarzą, stanęła przed nim pół naga. Jego wzrok przeniósł się z buzi, na okolicę mostka na dużych...
- Na co się tak gapisz?!
- N...n...na nic! Ja t-tylko... - protestował Shun z policzkami zalanymi rumieńcem.. Kagari usiadła koło niego na kamieniu, a twarz wróciła do jej naturalnego koloru. "No pięknie... teraz całkiem nie mogę się skupić..." pomyślał i ukradkiem spoglądał na te duże...
- Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech, tylko mi tu nie zemdlej. - I zaczęła głęboko oddychać z zamkniętymi oczami.
Nie mógł zrobić nic innego, jak za nią powtarzać. Starał się nie patrzyć na... nieważne...
początek nauki = zawsze teoria XD mam nadzieję, że się podobało. niedługo dam następną część. Bajoo <3
niedziela, 16 marca 2014
Rozdział...5?
Nazajutrz spotkali sie w pracy.
- Cześć, jak się czujesz? - spytał Shun
- Dobrze. - odpowiedziała Kagari - Jestem jeszcze trochę osłabiona, ale dam radę pracować.
Przerzucali siano i... rozmawiali. Rozmawiali o tym, czego Shun dowiedział się od jej rodziców. Kiedy skończyli z sianem, dali świniom jeść.
- Oh god, jak to śmierdzi!
- To wyobraź sobie, że mamy to wąchać całe wakacje...
- FUUUUUU!!!
Kagari się tylko zaśmiała i kontynuowała pracę. Minął cały ranek i kilka godzin popołudnia. Zaczęli się zbierać, kiedy ni stąd ni zowąd na nosie Kagari usiadł różowo-czarny motyl. Od razu spoważniała i powiedziała:
- Prowadź.
Nie zwracając zbytniej uwagi na Shuna, poszła za motylem w las. Mijali gęstwiny, krzaki, drzewa i nawet niczego nie przypominające rośliny. Dopiero teraz, Shun zauważył jak bardzo egzotyczny jest ten las.
Gdy doszli do wielkiego, niebieskiego kwiatu ze słupkiem wyraźnie wystającym z okwiatu, Kagari zatrzymała się.
- Sirvenium kosilo - powiedziała.
Kwiat zamknął płatki i się... przesunął. Normalnie wysunął korzenie z ziemi (!) i przeszedł metr w prawo, odsłaniając małą jaskinię. Z niej wyszła mała osóbka.
Była wysokości karła, lecz nie była ani przygarbiona, ani nie miała jakiś nieproporcjonalnych kształtów. Miała za to płaszcz z kapturem w fioletowe, niebieskie, żółte i białe kwiaty i... owłosione nogi... no tak! To przecież królik! (albo zając, jak kto woli)
- Witaj mędrcu, czego od nas chciałeś? - spytała Kagari
- Witajcie dzieci. - zając przemówił niskim, trochę juz starczym głosem - Mam dla was pewną misję. Mianowicie, skoro Shun już poznał naszą i jego rodziny tajemnicę, chyba nadszedł już czas, żeby nauczył się zamieniać w panterę... A osobą, która go tego nauczy, jestes ty, Kagari.
- JA?!
- A tak. Już jak dostałaś zadanie opieki, to chyba nikomu nie ufa bardziej niż tobie, prawda Shun?
- Ym...ym...em, nie wiem. Mozliwe - wydukał.
- No to widzicie. Tyle od was chciałem. Ale pamiętajcie. Nawet, jesli się wam uda, wilki i tak będą was ścigać. Nie spoczną, póki nas albo nie wygnają, albo nie wytępią...
- Tak jest. Zrozumieliśmy - powiedziała Kagari.
- No to was żegnam, powodzenia.
Kiedy tylko mędrzec wszedł do jaskini, kwiat z powrotem przeszedł na swoje miejsce.
- No to wracamy. Czekają nas dni ciężkiej pracy... - rzekła dziewczyna
- Cześć, jak się czujesz? - spytał Shun
- Dobrze. - odpowiedziała Kagari - Jestem jeszcze trochę osłabiona, ale dam radę pracować.
Przerzucali siano i... rozmawiali. Rozmawiali o tym, czego Shun dowiedział się od jej rodziców. Kiedy skończyli z sianem, dali świniom jeść.
- Oh god, jak to śmierdzi!
- To wyobraź sobie, że mamy to wąchać całe wakacje...
- FUUUUUU!!!
Kagari się tylko zaśmiała i kontynuowała pracę. Minął cały ranek i kilka godzin popołudnia. Zaczęli się zbierać, kiedy ni stąd ni zowąd na nosie Kagari usiadł różowo-czarny motyl. Od razu spoważniała i powiedziała:
- Prowadź.
Nie zwracając zbytniej uwagi na Shuna, poszła za motylem w las. Mijali gęstwiny, krzaki, drzewa i nawet niczego nie przypominające rośliny. Dopiero teraz, Shun zauważył jak bardzo egzotyczny jest ten las.
Gdy doszli do wielkiego, niebieskiego kwiatu ze słupkiem wyraźnie wystającym z okwiatu, Kagari zatrzymała się.
- Sirvenium kosilo - powiedziała.
Kwiat zamknął płatki i się... przesunął. Normalnie wysunął korzenie z ziemi (!) i przeszedł metr w prawo, odsłaniając małą jaskinię. Z niej wyszła mała osóbka.
Była wysokości karła, lecz nie była ani przygarbiona, ani nie miała jakiś nieproporcjonalnych kształtów. Miała za to płaszcz z kapturem w fioletowe, niebieskie, żółte i białe kwiaty i... owłosione nogi... no tak! To przecież królik! (albo zając, jak kto woli)
- Witaj mędrcu, czego od nas chciałeś? - spytała Kagari
- Witajcie dzieci. - zając przemówił niskim, trochę juz starczym głosem - Mam dla was pewną misję. Mianowicie, skoro Shun już poznał naszą i jego rodziny tajemnicę, chyba nadszedł już czas, żeby nauczył się zamieniać w panterę... A osobą, która go tego nauczy, jestes ty, Kagari.
- JA?!
- A tak. Już jak dostałaś zadanie opieki, to chyba nikomu nie ufa bardziej niż tobie, prawda Shun?
- Ym...ym...em, nie wiem. Mozliwe - wydukał.
- No to widzicie. Tyle od was chciałem. Ale pamiętajcie. Nawet, jesli się wam uda, wilki i tak będą was ścigać. Nie spoczną, póki nas albo nie wygnają, albo nie wytępią...
- Tak jest. Zrozumieliśmy - powiedziała Kagari.
- No to was żegnam, powodzenia.
Kiedy tylko mędrzec wszedł do jaskini, kwiat z powrotem przeszedł na swoje miejsce.
- No to wracamy. Czekają nas dni ciężkiej pracy... - rzekła dziewczyna
środa, 12 marca 2014
Rozdział 4
Kagari leżała na łóżku w swoim pokoju. Shun zmieszany, miał tysiąc myśli w głowie.
- Noo... To o co tu chodzi? - spytał
- To bardzo długa historia..., ale skoro już wiesz...
Wiele lat temu, kiedy magia jeszcze gościła na świecie, zmiennokształtni mieszkali wręcz wszędzie. Jednak, po pewnym czasie, ludzie zaczęli się nas bać. Bać się wojny z nami. Zaczęli nas prześladować, a my ukrywaliśmy się jak tylko mogliśmy. Nie chcieliśmy walki z ludźmi, zwłaszcza, że rozwijała się technologia. Tak mijały lata, zmiennokształtni zebrali się w grupy (pantery, koty, wilki...), wmieszali między ludzi i zaczęli żyć, gdyż zdecydowana większość, że tak powiem, "niemagicznych" stworzeń, zapomniała o nas. Twoi rodzice też tacy są. Jeśli się tu urodzili, na pewno. A skoro oni...
- To ja też? - dokończył Shun
- Tak, myślimy, że tak. W lesie żyje mędrzec (gadający królik), który zlecił Kagari chronienie ciebie. Każde dziecko zmiennokształtnych, które jeszcze nie przeszło pierwszej przemiany, może zmienić się w dowolne zwierze. Lecz będzie już mogło zmienić się tylko w to zwierze. Dlatego... kojarzysz tą górę zawsze pokrytą cieniem? To góra wilków. Kiedy tylko o tobie usłyszeli, zapragnęli zdobyć cie w swoje szeregi. Oczywiście, próbowali sztucznie zmienić porwaną dziewczynę z naszej wioski. - posępniał - Na szczęście uciekła, jednak miała potem problemy z koncentracją, gniewem, czy nawet rządzą krwi. Przez jakiś czas, jadła tylko krwiste steki i surowe mięso. Potem to się zaczęło uspokajać, chociaż nadal nie wiemy, czy może zmieniać się w wilka. Ona tego nie chce, bo od razu przypomina jej się pobyt na górze - w ich wiosce. Dlatego Kagari cię ochrania.
- Ale ryzykuje życiem!
- Wiemy. Jednak taka jest wola mędrca.
- Co się tu dzieje, jak się tu znalazłam?? - powiedziała zaspanym głosem Kagari ze schodów - Shun?? CO TY TU ROBISZ??!!
- Uratował cię. - rzekł jej ojciec - I wie o wszystkim...
- Wszystkim?
- No, nie do końca, ale o większości.
- Cóż... dziękuję Shun...
- Drobiazg ^^ Ja już będę wychodził... porozmawiam z rodzicami... To do zobaczenia Kagari!
- Cz...cześć! - odpowiedziała jeszcze zaspana
I wyszedł.
Mam aska! Jupi!! ---> ask.fm/Fushidou
Pytajcie!! ^^
- Noo... To o co tu chodzi? - spytał
- To bardzo długa historia..., ale skoro już wiesz...
Wiele lat temu, kiedy magia jeszcze gościła na świecie, zmiennokształtni mieszkali wręcz wszędzie. Jednak, po pewnym czasie, ludzie zaczęli się nas bać. Bać się wojny z nami. Zaczęli nas prześladować, a my ukrywaliśmy się jak tylko mogliśmy. Nie chcieliśmy walki z ludźmi, zwłaszcza, że rozwijała się technologia. Tak mijały lata, zmiennokształtni zebrali się w grupy (pantery, koty, wilki...), wmieszali między ludzi i zaczęli żyć, gdyż zdecydowana większość, że tak powiem, "niemagicznych" stworzeń, zapomniała o nas. Twoi rodzice też tacy są. Jeśli się tu urodzili, na pewno. A skoro oni...
- To ja też? - dokończył Shun
- Tak, myślimy, że tak. W lesie żyje mędrzec (gadający królik), który zlecił Kagari chronienie ciebie. Każde dziecko zmiennokształtnych, które jeszcze nie przeszło pierwszej przemiany, może zmienić się w dowolne zwierze. Lecz będzie już mogło zmienić się tylko w to zwierze. Dlatego... kojarzysz tą górę zawsze pokrytą cieniem? To góra wilków. Kiedy tylko o tobie usłyszeli, zapragnęli zdobyć cie w swoje szeregi. Oczywiście, próbowali sztucznie zmienić porwaną dziewczynę z naszej wioski. - posępniał - Na szczęście uciekła, jednak miała potem problemy z koncentracją, gniewem, czy nawet rządzą krwi. Przez jakiś czas, jadła tylko krwiste steki i surowe mięso. Potem to się zaczęło uspokajać, chociaż nadal nie wiemy, czy może zmieniać się w wilka. Ona tego nie chce, bo od razu przypomina jej się pobyt na górze - w ich wiosce. Dlatego Kagari cię ochrania.
- Ale ryzykuje życiem!
- Wiemy. Jednak taka jest wola mędrca.
- Co się tu dzieje, jak się tu znalazłam?? - powiedziała zaspanym głosem Kagari ze schodów - Shun?? CO TY TU ROBISZ??!!
- Uratował cię. - rzekł jej ojciec - I wie o wszystkim...
- Wszystkim?
- No, nie do końca, ale o większości.
- Cóż... dziękuję Shun...
- Drobiazg ^^ Ja już będę wychodził... porozmawiam z rodzicami... To do zobaczenia Kagari!
- Cz...cześć! - odpowiedziała jeszcze zaspana
I wyszedł.
Mam aska! Jupi!! ---> ask.fm/Fushidou
Pytajcie!! ^^
poniedziałek, 3 marca 2014
Rozdział...który to już? aa...3!
Następnego dnia przyszedł do pracy. O dziwo, nie zastał tam Kagari...
- Proszę pana! Gdzie jest Kagari?
- Nie wiem, nie przyszła! Jak chcesz, to możesz dziś nie pracować. Piątek jest...
- Dziękuję bardzo! Miłego dnia!
Wracając myślał (no właśnie! MYŚLAŁ). Gdzie ona znowu polazła? Coś wczoraj źle powiedział? Poszedł na spacer w kierunku góry, którą spowijał mrok. Podobno tam straszy. Jego to nie ruszało.
Dopiero po jakimś czasie, zauważył, że po żółto-zielonych polach, biega jakies zwierze. Czarne, smukłe i zwinne. Gdy się przyjrzał, zrozumiał, ze widzi czarną panterę.Żyło ich tutaj dużo. W końcu to Dolina Pantery...
Jednak, chodziła za nim krok w krok. Tak jakby go... śledziła. Nagle zniknęła w krzakach. Wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej.
Gwiżdżąc, szedł przed siebie. W pewnym momencie coś usłyszał. Jakby: "Auuuuu". Zobaczył, jak w jego stronę po drodze, biegnie wilk. Spanikowany, próbował się uspokoić. Zaczął uciekać.
Dziki pies go doganiał, a on słabł. Nie dawał rady. Nawet pogodził sie ze śmiercią. Już już, miał na niego skoczyć, kiedy ta pantera, co go śledziła, rzuciła się na niego (w sensie na wilka). I zaczęła z nim walczyć.
Skakały do gardeł, drapały pazurami, przygniatały. Na jego oczach, trwała zacięta walka między zwierzętami. Z otwarta raną, wilk uciekł. Pantera zadyszana, zmaltretowana, i poraniona, upadła. Shun nie wiedział, co ma robić. Nie może jej tak zostawić, zwłaszcza po tym, co zrobiła, ale gdzie ją zanieść? Pierwsze co mu przyszło na myśl: pokój z fototapetą pantery. Do Kagari!
Wziął ją na ramiona i biegł, biegł najszybciej jak mógł. Napotkał to skrzyżowanie, przy którym się rozchodzili i skręcił w lewo. Pantera ledwo oddychała. Już prawie ze łzami w oczach, wpadł do domu dziewczyny.
- Pomocy!! - krzyknął - Jest tu kto??!
- Kto? Co? Shun! Co się stało? - spytał mężczyzna - Kagari!!
Zabrał kota od zdziwionego Shun'a i położył na stole.
- Jenny! Chodź tu szybko! Kagari jest ciężko ranna!
- Kagari? - spytał Shun
Gospodyni domu przyszła z miska wody w rekach.
- Wytrzymaj kochanie, zaraz wydobrzejesz...
Postawili dwie świeczki na końcach stołu i złapani za ręce, zaczęli coś mruczeć. Pantera się zaświeciła i zaczęła zmieniać kształt. Rany zaczęły się goić. Ich oczom ukazała się postać nieprzytomnej Kagari!
- Et..em...yy...to może ja już pójdę? - zaproponował Shun i zaczął iść w stronę drzwi.
- Myślisz, że ci teraz pozwolimy?
Shun zakłopotany, nie rozumiał, co się dzisiaj stało.
- Proszę pana! Gdzie jest Kagari?
- Nie wiem, nie przyszła! Jak chcesz, to możesz dziś nie pracować. Piątek jest...
- Dziękuję bardzo! Miłego dnia!
Wracając myślał (no właśnie! MYŚLAŁ). Gdzie ona znowu polazła? Coś wczoraj źle powiedział? Poszedł na spacer w kierunku góry, którą spowijał mrok. Podobno tam straszy. Jego to nie ruszało.
Dopiero po jakimś czasie, zauważył, że po żółto-zielonych polach, biega jakies zwierze. Czarne, smukłe i zwinne. Gdy się przyjrzał, zrozumiał, ze widzi czarną panterę.Żyło ich tutaj dużo. W końcu to Dolina Pantery...
Jednak, chodziła za nim krok w krok. Tak jakby go... śledziła. Nagle zniknęła w krzakach. Wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej.
Gwiżdżąc, szedł przed siebie. W pewnym momencie coś usłyszał. Jakby: "Auuuuu". Zobaczył, jak w jego stronę po drodze, biegnie wilk. Spanikowany, próbował się uspokoić. Zaczął uciekać.
Dziki pies go doganiał, a on słabł. Nie dawał rady. Nawet pogodził sie ze śmiercią. Już już, miał na niego skoczyć, kiedy ta pantera, co go śledziła, rzuciła się na niego (w sensie na wilka). I zaczęła z nim walczyć.
Skakały do gardeł, drapały pazurami, przygniatały. Na jego oczach, trwała zacięta walka między zwierzętami. Z otwarta raną, wilk uciekł. Pantera zadyszana, zmaltretowana, i poraniona, upadła. Shun nie wiedział, co ma robić. Nie może jej tak zostawić, zwłaszcza po tym, co zrobiła, ale gdzie ją zanieść? Pierwsze co mu przyszło na myśl: pokój z fototapetą pantery. Do Kagari!
Wziął ją na ramiona i biegł, biegł najszybciej jak mógł. Napotkał to skrzyżowanie, przy którym się rozchodzili i skręcił w lewo. Pantera ledwo oddychała. Już prawie ze łzami w oczach, wpadł do domu dziewczyny.
- Pomocy!! - krzyknął - Jest tu kto??!
- Kto? Co? Shun! Co się stało? - spytał mężczyzna - Kagari!!
Zabrał kota od zdziwionego Shun'a i położył na stole.
- Jenny! Chodź tu szybko! Kagari jest ciężko ranna!
- Kagari? - spytał Shun
Gospodyni domu przyszła z miska wody w rekach.
- Wytrzymaj kochanie, zaraz wydobrzejesz...
Postawili dwie świeczki na końcach stołu i złapani za ręce, zaczęli coś mruczeć. Pantera się zaświeciła i zaczęła zmieniać kształt. Rany zaczęły się goić. Ich oczom ukazała się postać nieprzytomnej Kagari!
- Et..em...yy...to może ja już pójdę? - zaproponował Shun i zaczął iść w stronę drzwi.
- Myślisz, że ci teraz pozwolimy?
Shun zakłopotany, nie rozumiał, co się dzisiaj stało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)