Mjuzik

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 12

Nadszedł wieczór. Shun rozłożył dodatkową pościel na podłodze. zgasił światło i przykrył sie kołdrą. Oddał jej łóżko, w końcu był dżentelmenem. Po jakichś 30 min usłyszał głos:
- Shun, śpisz?
- Nie.
- A masz tam jeszcze miejsce?
- M-mam, a co?
- Pozwolisz? Nie mogę zasnąć.
- T-tak, jasne.
Kagari zeszła z łóżka i wcisnęła sie obok Shun'a na podłodze.
- Słuchaj... czemu nie możesz zasnąć?
- Bo... boję się...
- Kogo? Czego?
- siebie. Tracę kontrolę, kiedy tylko coś mi nie przypasuje - powiedziała i na niego spojrzała. Co prawda, było ciemno, ale zauważył, że znowu miała brązowe oczy.
- Nie bój się. Ja tu jestem.
Przysunął sie i ją przytulił. Nie protestowała, tylko oparła swoje czoło o klatkę chłopaka. Oboje zasnęli w tej pozycji.
~*~*~
Drzwi otworzyły się. Mama zobaczyła przytulających się Shun'a i Kisigari. Lekko się uśmiechnęła.
~*~*~
Nazajutrz obudził sie sam pod kołdrą. Kagari teraz juz w innej koszuli (grzebała mi w szafie, jasne!) grała na PS3.
- Dzień Dobry graczu.
- Dzień Dobry śpiochu - odpowiedziała z uśmiechem.
- Jak tam wynik?
- Najwyższy tytuł.
- Woo, szacun - powiedział z przepychem.
Zjedli śniadanie, tylko tym razem były to tosty.
- Chyba nie masz zamiaru cały dzień grać?
- Mamy jeszcze 2 dni do bitwy, wyluzuj...
- Nie o to mi chodzi. Może byśmy tak... wyszli na dwór?
- Na dwór? Hmn. W sumie, czemu nie? A gdzie?
- Hmn. Dobre pytanie... mam pomysł! Ja coś przygotuję, a ty...
-... wyjdę oknem i pójdę za tobą, tak? - dokończyła
- T-tak.
- Oke.
- - -
- Otwórz oczy!
Kagari znajdowała sie w jaskini, w której było mnóstwo świeczek i pośrodku leżał dywan lub coś w rodzaju koca.
- Woo... pięknie tu - powiedziała.
- Ściemnia się, więc prześpimy się pod gwiazdami.
- Jest dopiero 17, a sie ściemnia. Ten las mnie nadal zaskakuje...
- Pocky? Czekoladowe...
- Mmm... Chętnie - mruknęła z uśmiechem.
- - -
Leżeli przy wejściu do jaskini, zawinięci w koce. Kagari podniosła się do siadu i powiedziała:
- Dziękuję, było wspaniale.
- Ależ nie ma za co. Lepsze to od siedzenia w pokoju - powiedział również się podnosząc.
Nastała cisza. Nie wiadomo jak i kiedy, złączyli usta w namiętnym pocałunku. Trwali tak przez dobre kilka minut, potem znowu leżeli.
- wiesz? Muszę ci coś powiedzieć. To nie będzie zbyt dobra wiadomość. - mówił - Po wakacjach jadę na studia informatyczne i ... zamieszkam w internacie...
- Och. z jednej strony gratulacje, a z drugiej... będzie mi ciebie brakować...
- A może pojedziesz ze mną? Są jeszcze wolne miejsca na uczelni! - zaproponował
- Hmn, mówisz? Pomyślę...
I tak przytuleni zasnęli pod gwiazdami.

------------------------------
O to Shun:

No i potwierdzone. Nie mam talentu do rysowania facetów. Koniec krobga.
Czy któreś z was coś wyczuwa?
Pocky --> http://en.wikipedia.org/wiki/Pocky

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 11

To była Kagari! Jak w morde strzelił!
Zaczęła jęczeć, wiercić się i krzyczeć. Nie mógł zrobić nic innego, jak ją obudzić. Ledwo jej dotknął, ona szybko otworzyła oczy, chwyciła najbliższy długopis i wstała, przykładając końcówkę do pisania do gardła Shun'a, a nos zetknęła z jego nosem. Nadal miała czerwone tęczówki, ale i tak zaskoczona, ze spokojem odsunęła się od niego.
- A jednak przyszłaś! - powiedział Shun, zakładając ręce
- Przymknij się. Przyszłam tylko po to, by pozabijać wilki na bitwie. - odpowiedziała obrażona - Najchętniej to bym jakiegoś potorturowała, np. pochlastała nożykiem, albo biłabym go metalowym prętem...
Shun tylko się wzdrygnął, otworzył szafę i wyciągną jedną koszulę, T-shirt i spodnie.
- Proponuje tak. Zapewne nie chcesz się widzieć z innymi homo sapiens, więc ja pójdę się teraz umyć, a ty zdejmiesz te brudne, obryzgane krwią ciuchy i przebierzesz się tutaj - rzekł rzucając jej koszulę.
- Ok, niech ci będzie.
Bał się zostawiać ją samą, ale musiał. Zszedł na dół i zastał mamę w kuchni.
- Oo, jak dobrze, że już wstałeś. Śniadanie gotowe.
- Wiesz? Nie zgadniesz, kto w nocy wykorzystał to, że miałem otwarte okno, wszedł do mojego pokoju i jest teraz na górze, przebierając się w moją koszulę...
- Kto?!
- Kagari.
- CO?!
- Uspokój się, mamo. Ona mnie nie skrzywdzi. Na razie radzę jej nie denerwować i zostawić ją w spokoju. Kiedy będzie trzeba, wyjdzie.
- N... no dobrze. T-to zanieś jej twoją porcję kanapek, ja ci z-zaraz dorobię - poleciła.
Wziął tacę i poszedł na górę. Zapukał.
- Przebrałaś się już?
- N-nie! Jeszcze nie!
- Kładę ci śniadanie pod drzwiami, ja za parę minut wrócę.
- Oke...
Poszedł do łazienki, ale tylko zmienił ubranie, nie chciało mu się bowiem odkręcać wody. Gdyby był turniej w lenistwie, zajął by 1 miejsce.
Zabrał kanapki z kuchni i poszedł do pokoju. Zauważył, że taca zniknęła sprzed drzwi. Zapukał, po czy usłyszał "PROSZĘ! i wszedł. Zobaczył Kagari w koszuli, z tacą do połowy opróżnioną, grała na konsoli, którą wczoraj w końcu przywieźli z poprzedniego domu. Koło ust miała jeszcze okruszki. Wracając do gry, grała w Tekken'a 5 z włączoną bryzgającą krwią. No kto by się spodziewał...
Szybko spojrzała, jak Shun siada obok niej. Co trochę pochłaniała kolejne gryzy kanapek. W każdym razie, albo miała talent, albo już grała w tę grę. Szło jej lepiej niż dobrze.
- Fajna ta gra. Gdybym miała konsolę, to bym w nią grała cały czas - powiedziała i wrzuciła sobie do ust ostatni kęs.
Okey. Jednak ma talent...

Soorka, ale juz przy następnym rozdziale będzie Shun, on juz jest, tylko zdjęcia nie mam ^^
A tak by the way, jak sie podoba muzyka?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdz. 10

Miło, że otaczają mnie psychopaci ^^

- Jak to "uciekła"? Trzeba ją znaleźć!
- Pobiegła w kierunku gór! - krzyknął Shun, kiedy mama go bandażowała.
- CO?!
- No, co "CO"?
- Może być wszędzie! Mogła uciec za góry! A poza tym, TAM SĄ JESZCZE WILKI! - krzyczała mama Kagari
- Spokojnie kochanie, znajdziemy ją. O jej bezpieczeństwo się nie martw. Da sobie radę... - uspokajał ją ojciec dziewczyny
- Wysłałem wczoraj w góry dwóch zwiadowców. - wtrącił wójt - Niestety... jeszcze nie wrócili... Wysłać kolejnych?
- Ja pójdę - powiedział Shun
- Oooo nie, dziecko. Ty tu zostajesz. - zabroniła mu mama - Prawie cię zabiła!
- Ale... nie masz racji! To w mojej OBRONIE "oszalała. Ja... mamo... ja ją kocham i... to przeze mnie teraz jej tu nie ma. Chcę to naprawić!
Jego rodzicielka popatrzyła na wszystkich z otwartymi ze zdziwienia ustami.
- Okeeey... Niech ci będzie... Ale uważaj na siebie!
- Dziękuję mamusiu. - Przytulił ją z uśmiechem. - To kiedy wyruszamy?
- Panie wójcie! List do pana! Od wilków!
- Daj. - Zaczął czytać. - "Panie wójcie. Wasza "pantera" wybiła całą nasza wioskę. Nie puścimy wam tego. Przygotujcie się na bitwę na Polanie Krwi we wtorek o 16. Będziemy walczyć do ostatniego wilka. Wódz wilków."
- No... to teraz musimy po nią iść - powiedział Shun.
- - -
- Wywąchasz ją, Shun?
Beżowa pantera pokiwała głową. Szli dalej w głąb czerwonych gór. Shun zasyczał. Znalazł ją.
Biegli szybko, aż natrafili na jaskinię. Pantera z powrotem zamieniła się w człowieka. Na skałach, mimo iz były czerwone, widać było dwie plamy krwi. Rozpryskiwały się na zewnątrz. W głębi jaskini zauważyli białą plamę. To chyba była...
- Kagari! - krzyknął Shun
- Sio stąd... - rzuciła szybko.
- Kisigari, chcemy cię tylko zabrać do domu - powiedział wójt.
- Na terapie psychiczną, tak? Masz szczęście, że jest z tobą Shun, inaczej skończyłbyś jak tamci dwaj. Jedna fala mocy i już ich nie było...
Chłopak spojrzał na kałuże krwi i przełknął ślinę.
- Kagari, proszę, chodź z nami. Jesteś nam potrzebna.
- Do czego?!
- Wilki chcą walki. Staramy się zebrać wszystkie siły... - powiedział Shun. Nie był pewien, czy mógł to wyjawić.
- Idźcie sobie...
- Kagari...
- SPIE**ALAĆ MI STĄD! - wrzasnęła
Odsunęli się i niepewnie odbiegli.
- Mówi się trudno. Nie smuć się Shun - powiedział wójt nadal zszokowany.
- Może ma pan rację...
- - -
Nazajutrz obudził się rano. Patrzy, otwarte okno. Wstał, żeby zamknąć i potknął się... o kapcie. Kiedy przekręcił klamkę w ramie, coś poczuł. Jakiś znajomy zapach. Odwrócił się i nie mógł uwierzyć własnym oczom! Na podłodze ktoć leżał! Była odwrócona tyłem, ale wszędzie mógł rozpoznać te włosy...

Buahahahaha... jestem podła ^^

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdz. 9

UUUU podjarka, jak ja lubie te tematy ^^

Shun obudził się na stole. W pokoju panował półmrok. Kamienne ściany rozświetlały tylko pochodnie przy wejściu i przy metalowym meblu, na którym leżał. Obok zobaczył probówki i książki. Ich tytuły sugerowały alchemię. Dwa z nich były dość czytelne: "Anatomia Zmiennokształtnych" i "Eksperymenty. Dziennik Dr. Brows'a". Chłopak spróbował podnieść ręce. Bez skutku. Był przykuty.
Z wejścia dobiegał znajomy głos:
- Puszczaj mnie wilcza szmato!
Ten głos mógł nalezeć tylko do jednej osoby. Kagari. Po chwili zobaczył dwudziesto-paro letniego mężczyznę w kitlu, a za nim szło dwóch mięśniaków, trzymających wyrywającą się dziewczynę. Kiedy go zobaczyła, minę miała taką, jakby zobaczyła ducha. Oczy szeroko otwarte ze zmniejszonymi źrenicami. Blisko było jej do szaleństwa.
- Zrób mu cos Brows to pożałujesz!
- Ach spokojnie. Głównie to na tobie chcę przeprowadzić eksperyment potwierdzający poprzedni. Zobaczymy, jak zareagujesz na to.
Mięśniacy stanęli na przeciwko stołu, a Brows przeszedł za stół i sięgnął po strzykawkę z Bóg wie jaką chemią... Shun poczuł, jak igła wbija mu się w skórę.
- NIE!! - wrzeszczała - Debilu *PIIIP* Idioto *PIIIP... - Innymi słowy, obrzucała go wyzwiskami, aż w końcu... jakby wiatr w jaskini. Biło od niej światło zmieszane ze szkarłatem. Brows został przyparty do ściany, a strzykawka spadła na podłogę, rozlewając zielonkawy płyn. Kagari wyrwała się z uwięzi i chwyciła nóz bardzo podobny do tego, którego używają szefowie kuchni. Poderżnęła mięśniakom gardła. Podeszła powoli do stołu i powiedziała roboczym głosem:
- Eksperyment zakończył się fiaskiem.
Łańcuchy pękły, a Shun był wolny. Co dziwniejsze, nie ruszyła palcem o milimetr. Spojrzał na jej twarz. Była cała w strużkach szkarłatnego płynu. Oczy miała przekrwione z czerwonymi (nie brązowymi jak dotąd) tęczówkami. Była potargana, a grzywka zasłaniała jej prawe oko. Podeszła do naukowca i ćwiartując go, krzyczała:
- Giń! GIŃ! ZDYCHAJ!... - I inne tego typu. - To kara za to co mi zrobiłeś i co usiłowałeś zrobić JEMU.
Kiedy skończyła, ruszyła w kierunku wyjścia. Shun dla bezpieczeństwa, schował się pod stołem. Słyszał coś, co najbardziej go raniło. Krzyki. Mnóstwo krzyków. Kobiet, dzieci, mężczyzn. I cięcia. Dźwięk rozlewanej krwi. Cisza. Szyderczy śmiech psychopatycznej dziewczyny niósł sie po całej okolicy i przepełniał każdego grozą. Nagle jednak usłyszał płacz i krzyk. Stuknięcia uciekających stóp. Uciekały w kierunku głębi gór.
- - -
Shun wstał spod stołu cały czas się trzęsąc. Bał się wyjśc na zewnątrz. Nie... Bał się tego, co tam ujrzy. Powoli wychodził na światło. Oczy, kiedy się przyzwyczaiły, od razu ze strachu się zamknęły. Otworzył jedno, potem drugie. Wydał zduszony krzyk, a w oczach stanęły mu łzy. Mnóstwo ciał w kałużach krwi. Pojedyncze kończyny leżały gdzieniegdzie. Zobaczył czerwone ślady stóp, kierujące się ku górom. Nagle pełen rozpaczy krzyk wypełnił całą okolicę. Shun powiedział szeptem:
- Kagari...


Jeszcze nigdy mi się tak dobrze nie pisało! No, może przy tej romantycznej scenie nad jeziorkiem. Ja to jestem dziwna... Lubie romantyzmy i horrory w stylu: jestę psychopatę ^^
No? Jak sie podobało? ^^

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdz. 8 cz.2

- Hej ty! Czekaj!
Shun odwrócił się i zobaczył chłopaka ciągnącego taczkę.
- Czego chcesz?
- Pomozesz mi z tym? Proszę... - powiedział nieznajomy.
- Jasne - odpowiedział Shun.
Razem poszło im gładko. Pociągnęli ją jakieś 500 m po drodze, kiedy zobaczyli wóz. Gdy podeszli do niego, zza ścianki wyjrzał chłopak.
- Nareszcie! Co tak długo? - spytał
- Cóż, ciężkie to.
Otworzyli klapę i wepchnęli taczkę do środka.
- Dzięki za pomoc!
- Nie ma sprawy. - powiedział Shun - To ja już będę wracać...
- Czekaj, musimy ci to jakoś wynagrodzić!
- Mianowicie? - spytał
Ostatnim obrazem jaki pamiętał, był lecący ku niemu metalowy pręt.
*~*~*
Kagari zobaczyła jak wciągają nieprzytomnego Shun'a do wozu. Niepostrzeżenie podbiegła i schowała się pod nim. Złapała się desek podłogi i wisząc na nich, pojechała razem z porywaczami kierunku gór.
- - -
Zauważyła zmieniający się krajobraz. Skały z brązowych zmieniły się w czerwone, a niebo było zachmurzone. Puściła się, uderzając plecami o kamienistą drogę. Wóż pojechał dalej bez niej.
Szybko uskoczyła w bok, widząc strażników wioski. "Wracają wspomnienia" pomyślała i ukryła twarz w dłoniach. "Po co ja to robię? Mogę stracić kontrolę!... Nie, nie mogę dać za wygraną, zważywszy na osobę, którą ratuję..." Rozsądek bił się z sercem i strachem. To było coś na rodzaju walki trzech chińskich władców i starożytnych Chinach: Cao Cao, Liu Bei i Lu Bu. I oczywiście co wygrało? *werble*... Serce. Podeszła za skałami do jednego ze strazników i wyjęła wcześniej przygotowany bambus i igłę z trucizną. Dmuchnęła i strażnik padł nieprzytomny. To samo powtórzyła z drugim. Szybkim, cichym krokiem wślizgnęła się przez bramę do wioski. Ludzie żyli tam w namiotach, a żebracy po prostu siedzieli na ziemi, żebrząc o jedzenie i pieniądze. "Nic się nie zmieniło..." pomyślała.
Nieśli go we dwóch. Szli do jamy, która była pod ziemią. Zniknęli w jej ciemności. Kagari trochę sie tylko wychyliła, by ocenić trudność dostania się tam, gdy nagle rozbrzmiał nad nią bardzo znajomy, choć nieco zmieniony głos:
- No hej, zwiedzamy co?

I jest ^^ A o to niespodzianka:

Jak wg mnie powinna wyglądać Kagari. Wieem, nie jestem mistrzem, ale cośtam potrafię ^^

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdz. 8 cz.1

- No? To powiesz mi dlaczego mnie stamtąd zabrałaś?
- Rodzice Kisigari mówili ci coś o jakiejś dziewczynce? - spytała
- Hmn... Było coś takiego, że wilki ją porwały i próbowały zmienić... Chyba nie chcesz powiedzieć, że...
- Nie chcę, ale muszę... Ta dziewczynka to Kisigari...
muzyczka w tle: TU DU DU DUMMM
~*~*~
Shun szedł po piaszczystej drodze.
"... Nie mogli nad nią zapanować. Cały czas dusiła szczury na farmie. Została odizolowana od całej wsi. Uspokoiła się po pół roku..."
Nie mógł w to uwierzyć, ale teraz wszystko pasowało. Kiedy mówiła:
"Ale wie o wszystkim?", "Muszę ci coś powiedzieć..."
Cóż, było mu ciężko. Z jednej strony była morderczynią zwierząt, a kto wie, może i ludzi, i skąd miał wiedzieć, czy się zmieniła? Jednak z drugiej strony, on ją... kochał. Tak! No przecież! Uświadomił to sobie w końcu! Gdy sobie przypominał o tych dwóch pocałunkach oraz ich śmiesznych i beztroskich rozmowach, uczucie rosło...
Nagle odwrócił wzrok na pola i dostrzegł czarną panterę, która, jak tylko ją zobaczył, uciekła w krzaki. Czy to ona? Nie wiedział...

Sora że takie krótkie, ale nie mam weny... za to, wynagrodzę wam to niespodzianką. I (tu spojler) zacznie się dziać, a także rodzaj opowiadania się trochę zmieni (tak jak w opisie). Może nie od razu w następnym, ale zacznie ^^